Wczoraj nasi pracownicy, to znaczy ci, którzy nie byli zmotoryzowani, uczestniczyli w krótkiej, ale jednak degustacji nalewki mirabelkowej. A było co próbować, ładny kolorek, odpowiednio kwaskowaty, acz bez przesady posmaczek, voltage dopracowany, bo doooobrze zbliżający się do 50%.
Następnego dnia przyszła do nas jedna z pracownic, która w słowach ni to zarzutu, ni to oczekiwania stwierdziła, że owszem wypiła wczoraj nalewkę, owszem, smakowała jej, ale ona już wie jak to przebiega: kawa, alkohol, narkotyki, orgie! Trochę nas te stwierdzenie zamurowało, wiec żeby wybrnąć z niezręcznej sytuacji, a przynajmniej dać sobie nieco czasu na wymyślenie odpowiedzi, zapytaliśmy, do czego zmierza?
- Czy moglibyśmy pominąć etap narkotyków? Padła, jak się wydaje szczera odpowiedź.
Chyba będziemy pójść po jej myśli bo ma chłopaka policjanta i nie chce go narażać…