No też się zastanawiam.
Moim głównym celem jest zaopatrzyć ich w umiejętność sprawnego dogadania się i ogólne przyjazne nastawienie tak do języka, jak do kultury (w moim wypadku brytyjskiej, bo tej odmiany lengłydża uczę). Zwłaszcza to drugie zapewnia moim zdaniem skuteczniejszą motywację do dążenia niż jakiekolwiek testy.
Ale tak, do egzaminu też ich uczę. On był (bo nie wiem, jaki będzie) całkiem sensownie skonstruowany, z naciskiem na komunikatywność właśnie, tylko jedna z pięciu części sprawdzała to, co się zwykle z egzaminem kojarzy, czyli gramatykę i słownictwo. Co, przyznaje, wymagało mentalnego fikołka, z czym część zwłaszcza starszej kadry ma do tej pory problem...