Jak powszechnie (?) wiadomo obsługujemy szpital psychiatryczny w Choroszczy. Ta fucha wiąże się zaś z koniecznością, przynajmniej od czasu do czasu, wizyty we wspomnianej placówce. Tak było w czwartek. Wiadomo, dusza na ramieniu, a gdy przed wejściem na salę konferencyjną zaproponowano nam kaftany bezpieczeństwa, ponoć ze względu na covid, żołądek podskoczył do gardła. Jednak dzięki właściwie dobranej prawniczej premii, wpuszczają nas bez wspomnianych fartuchów. W środku o dziwo, wszystko wydaje się normalne – stół, krzesła, nawet okna i drzwi z klamkami. Są także normalne herbatka i kawa. Rozmowa niby także bez aluzji, na poziomie. I wszystko wydawało się w porządku, gdyby nie te dziwne, ledwo uchwytne i ukradkowe spojrzenia naszych rozmówców… W ostatniej chwili udało nam się zauważyć, że tu nigdzie nie ma oświetlenia, a do rozmów po zmroku zamiast lampek mają… wentylatory biurkowe. Na szczęście udało nam się wyjść przed zapadnięciem zmroku. Jednak co będzie podczas zimowych popołudni?