Dzisiaj całkowity od a do z autentyk, który pokazuje, że do wszystkich trzeba mieć ograniczone zaufanie.
Owóż znajoma pani prokurator opowiadała, że w ubiegłym tygodniu podczas dyżuru miała zgłoszenie popełnienia na pewnej pani, nie najmłodszej już zresztą (55-60 lat), gwałtu. Historia zaś wyglądała tak. Inkryminowana pani zaprosiła do siebie mężczyznę, „złotą rączkę” w wieku zbliżonym do niej, który miał to i owo w domu naprawić. Z miejsca tak jej wpadł w oko, że doszła do wniosku, że złotą to on ma nie tylko rączkę i że trzeba to wykorzystać tu i teraz. W ramach przygotowań, by nie powiedzieć gry wstępnej, napisała mężowi na kartce dłuuugą listę sprawunków i zakupów do natychmiastowego zrobienia i wysłała go do sklepów. Niestety, okazuje się, że w takich terminach trzeba zwracać uwagę na szczegóły. W pośpiechu, żeby nie powiedzieć podnieceniu, część produktów napisała na tyle nieczytelnie, że mąż za wcześniej wrócił z pytaniem, co tu jest napisane? Zastał parę w sytuacji jednoznacznie dwuznacznej, a nasza bohaterka, próbując ratować cześć, stwierdziła, że została zgwałcona. I kto tu jest ofiarą, i jak jej wierzyć?