Zawodowo ciągle się dzieje.
Najpierw tradycyjnie już wiadomości od kuchni kancelaryjnej. Otwieram wczoraj metalową puszkę, w której, jak powszechnie wiadomo, jest odkładana herbata w torebkach na czarną godzinę naszych klientów. A tu pustka! Słowa nie oddadzą tej grozy, która przejęła nie tylko oczekującego na czarną polewkę klienta...
Oczywiście zaczęło się szukanie winnych. Uzasadnione podejrzenie padło na stojącą najbliżej puszki Szanowną Koleżankę. Ta natychmiast zaprzeczyła podejrzeniom, jednak alibi, które przedstawiła tylko ją obciążyło. Stwierdziła otóż, że nie mogła wykorzystać herbacianych torebek, bo nie lubi i nie pija herbaty! W myśl staropolskiej paremii prawniczej: „uderz w stół, a nożyce się nie odezwą, bo są złośliwe”, zdobyliśmy w zasadzie pewność, że zrobiła to jednak ona - z czystej i niesprowokowanej złośliwości. Jednak w myśl innej, znanej zasady confessio est regina probationum (podobno - konfesjonał jest problemem Reginy) musieliśmy mieć pewność. I ją uzyskaliśmy – Szanowna Koleżanka sama przyznała się do popełniania zarzucanego jej czynu i to już po godzinie klęczenia na grochu. Na szczęście obiecała poprawę i zaczęła pić herbatę, zakąszając surowymi jabłkami.
Mieliśmy ostatnio i trudniejsze chwile. Zmarła mama jednego z naszych wspólników. Pani o wybitnych zasługach – 93 lata, 11 dzieci, 30 wnuków i 16 prawnuków, 2 praprawnuków, wszystko z tym samym mężem. Do tego osoba wyjątkowego charakteru. To podobno dla niej w 1961r. zastrzelił się Hemingway, gdy mu powiedziała, że stary człowiek nie zawsze musi na morze, czy jakoś tak podobnie.
Sąsiadująca z nami pani notariusz natychmiast dowiedziała się o pochówku i zaoferowała się sporządzić protokół w formie aktu notarialnego z pogrzebu za skromne 4000 złotych. Z niesmakiem odrzuciliśmy te „ofertę” i zdecydowaliśmy się na innego, zaprzyjaźnionego niegdyś ze zmarłą notariusza, który pomny wspólnych pięknych chwil, protokół machnął za przysłowiową złotówkę.
Na pogrzebie wspólnik wygłosił niedługie, acz bardzo rwące za serce przemówienie, które wzbudziło powszechne wzruszenie, szloch, spazmy i ataki depresji u wszystkich, w tym pracowników zakładu pogrzebowego, uczestników ceremonii. Niewzruszeni pozostali jedynie – bo służbowo - ksiądz i notariusz. Jakby ktoś w przyszłości potrzebował te przemówienie jest również zaprotokołowane. Przewidziane rabaty.