Ależ robienie ostrości rencamy ma w niektórych okolicznościach wszelką przewagę nad autofocusem, jako ten wróg nad Psiakostką.
Na ten przykład, po zakupieniu sprzętu (i to niebylejakiej klasy) na prezent, postanowiłam go wypróbować przed wręczeniem solenizantce, żeby nie było. Zacząwszy od rzeczy najprostszych, jak mi się wydawało, nakierowałam obiektyw na zieleń śródpolną na horyzoncie, nacisnęłam do połowy spust i... autofocus oszalał. Okazało się, że poległ w starciu z chmarą meszek, pośród której stałam, i nie wiedział, biedaczek, na którą się wyostrzyć. Ręcznie nie było problemu.
Podobnie Księżyc najlepiej strzelać z ręcznego. I, wbrew pozorom, nie z przewróconej ósemki.