Zawsze może być gorzej.
Ależ oczywiście. Odwiedziłem dzisiaj kolegę (zresztą nie jest to byle jaki kolega tylko ojciec mojej córki chrzestnej) i wyszło na jaw wiele ciekawych faktów.
1. Na OJOM-ie jest już (po 3 dobach) najstarszym stażem żyjącym.
2. Na wszelki wypadek zrobiliśmy wspólnie przegląd zakładów pogrzebowych z góry eliminując te ze słabą infrastrukturą (brak chłodni, ekspresu do kawy itp.)
3. Kolega przyznał, że nie miał serca psując nam tym zawałem całe święta.
4. Zastanawiamy się, jak kolega ma wyeliminować czynniki ryzyka. Zapowiedział, że do palenia nie wróci, spróbuje schudnąć. Zastanawia się poważenie nad ograniczeniem alkoholu. Problem pozostaje ze stresem. Nie wiemy do końca w jaki sposób jego osobista małżonka miałaby przestać zrzędzić? Oczywiście wyposażony przez kolegę we wszelkie plenipotencje już jej o tym powiedziałem. Obiecała poprawę, tylko, czy jest to możliwe? I czy on ma do czego wracać?