ORWO to były filmy dla ówczesnych lansiarzy. Się kupowało 17 metrów bieżących porządnego (bez ironii) sawietskowo fotofilma FOTO 65 w gustownej puszeczce i samemu w ciemności do kasetek nawijalo, ćwicząc po równo cierpliwość i palce. Nabrane w ten sposób wyczucie i delikatność przydawało się w wieku późniejszym do... no dobra, bez takich. Rozmarzyłem się...
Edit: te 65 to chyba była czułość w GOST, mniej więcej równa ISO. Dziś dla jej osiągnięcia musiałbym nienowemu przecież Canonowi na jego najniższej czułości chyba filtr a'la okulary Generała założyć na obiektyw...