U mnie słabiej. To znaczy - efekty słabsze, łapa boli, ale mniej, temperatura do skromnych 37 stopni.
Ale to loteria trochę, u innych dziewczyn z mojej próbki, znaczy, ze szkoły, bo szczepimy się mniej więcej w tym samym czasie, to różnie.
Jedna nawet zemdlała parę minut po szczepieniu, naprawdę nie warto lekceważyć zalecenia, żeby chwilę odczekać w przychodni. Pół godzinki spędziła na kozetce zanim ją wypuścili. A nas, całą resztę, łapiduchy wyjątkowo czujnie obserwowały.
Ktoś inny nie spał całą noc, ktoś miał dreszcze...
Na egzaminy i tak musimy zmartwychwstać.
Za to opinia panuje jedna - znów zostaliśmy, jako całe środowisko wyrolowani. Dostaliśmy najmniej potencjalnie skuteczną szczepionkę, z najbardziej dokuczliwymi efektami ubocznymi, a część tych, co się szczepili później, lepszymi preparatami, zdążyła przed nami dostać drugą dawkę.
Ale nic to, ważne, że już po.