I stało się. Bruxa zdecydowała się wyruszyć do Azji. Bojąc się nieco niebezpieczeństw wybrała w miarę bezpieczny środek transportu – pociąg. Stres jednak był i to taki, że już po przejechaniu Wisły schowała się w toalecie, gdzie przeczekała całą podróż do Białegostoku. Wychodząc po ok 2,5h z zadowoleniem stwierdziła, że w kolejce do przybytku czekało już tylko 3 podróżnych.
Azja to jednak nie przelewki i na miejscu potrzebni są przewodnicy-tropiciele. I tu dochodzimy do mikrozlociku. Wysiadając na dworcu Mela, aby nie było problemów z jej identyfikacją trzymała w prawej ręce wczorajszy numer Rudego Prawa. Dobrze, bo z dzisiejszym numerem zniknęłaby w tłumie. Fasiol stawił się z numerem Głosu Wybrzeża, choć niesionym w ręku. Ja zaś miałem nadzieje, że zostanę rozpoznany po poczuciu humoru. Jednak jak zwykle – to wzrost pozwolił Fasiolowi i Bruxie na wyłowienie mojej osoby. Nieoceniona okazała się oczywiście pomoc mojej małżonki.
Na szczęście Białystok przywitał Melę znakomitą, słoneczną pogodą. Wyjątkowe ciepłota, nie więcej niż -15C dopełniały miary szczęścia. Rozpoczęliśmy od tarzania się po śniegu w i oglądania ławek od spodu, niestety, bez powodzenia. Te nadeszło jednak już wkrótce, wraz ze zgrabiałymi dłońmi. Fakt, że miało to miejsce na terenie cerkiew św. Mikołaja w pierwszej tui na prawo od krzyża, nie mogło być przypadkiem. Potem poszło już gładko, co nie znaczy, że na ciepło. Fasiol zmusił wszystkich do odprawiania okultystycznych obrzędów z bezpośrednią transmisją do celtyckiej Szkocji.
Jak wiadomo okultyzm i demoniczność ruchów wzmagają apetyt, co zagoniło wszystkich do miejscowej gospody, na regionalne azjatyckie dania. Konsumpcja była okazją, żeby rozpoznać, zidentyfikować, omówić, rozpatrzyć, potwierdzić, wnioskować z mniejszego na większe i odwrotnie, a nawet tym i owym epatować. Fasiol, który czekał na kolację wigilijną sycił się jedynie zapachem grzybów roztropnie przywiezionych przez Melę. A potem, korzystając z podwyższenia temperatury do -16C rozpoczęliśmy dalszy ciąg poszukiwań, które doprowadziły do rezultatu 3 do 3, co daje znakomity wynik, przynajmniej podczas konkursu rzutów za 3 punkty. Nic jednak nie trwa wiecznie, nawet mróz i ciepłe spotkania. O szesnastej, wycierając sople łez i pozostawiając po sobie niedosyt, spotkanie zakończył pociąg odjeżdżający do Łodzi Fabrycznej, leżącej podobno gdzieś w Europie. Pociąg odjechał wystukując po szerokich, choć obecnie ściśniętych zimnem torach, gdzie-jest-ta-Pol-ska?