Autor Wątek: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!  (Przeczytany 2191 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline 666

  • Łeb-Majster
  • Młodszy Techniczny Telewizyjny
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • ***
  • Wiadomości: 4910
  • słoiki dżemu truskawkowego +667/-666
  • Płeć: Mężczyzna
    • 4915610
    • Maciej Zembaty - strona nieoficjalna
Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
« dnia: 04 Marca 2007, 14:15:40 »
Mustek89
1. Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Słuchajcie mam dość zwariowany pomysł !! Napiszemy właśną (zwariowaną) Anegdote wprost z niezapomnianego roku 1904 !!

Pare zasad:
1: W jednym poście można napisać jeden wyraz do naszej anegdoty
2: Początek naszej anegdoty musi sie zaczynać od słynnego zdania "W niezapomnianym roku 1904" i dalej po wyrazie każdy z nas będzie pisał (czyli w zasadzie ptk. 1)
3: Koniec naszej anegdoty musi zakończyć stwierdzenie "trzask prask i po wszystkim !!"

Przykład:
POST 1
-Mustek napisał:
W niezapomnianym roku 1904, STAŁEM (mój wyraz)
POST 2
-Helion napisał:
W niezapomniym roku 1904, stałem PRZED (wyraz heliona)
POST 3
-Adam123 napisał:
W niezapomnianym roku 1905, stałem przed okopem (wyraz Adam123) ... itd.

Oczywiście z tego może wyjść dość zwariowana i dziwna anegdota !! ALE WŁAŚNIE O TO CHODZI !! Miłej zabawy !!


Mustek89
2. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    No dobra widze wielkie zainteresowanie tym wątkiem więc ja rozpoczne pisanie anegdoty !!

W niezapomnianym roku 1904 szedłem...


sfinks_   
3. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem wzdłuż...


Cezarian
4. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    sfinks_ napisał/a:
> W niezapomnianym roku 1904 szedłem
> wzdłuż...
No dobrze, co prawda mamy już projekt home made, do którego zapraszam i proponuję coś napisać oraz wątek z dygresyjkami, ale możemy i tutaj.
Miało być słowo "klancyk", cokolwiek by nie znaczyło, ale może na początek zbyt abstrakcyjnie.
Więc niech będzie tak: W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę...


Mustek89
5. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ...

(no powoli się rozkręca DO BOJU NARODZIE )


pedadog
6. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek89 napisał/a:
> W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę
> i myślałem o ryżu z dżemem...


Hemetal
7. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
   
W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle...


andrzej74
8. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
   
W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza...


Mustek89   
9. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego ...

(Co robił Zachariasz Dorożyński w niezapomnianym roku 1904 ?? Nie wiem !! Ale jak szaleć to szaleć )


andrzej74   
10. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
   
Co do Zachariasza D. to może dziadek Jacek zapoznał się z nim po raz pierwszy w tymże roku, potem była dłuższa przerwa po której ten łobuz i bandyta krwawo zamordował utrzymankę i kochankę Igę Korczyńską.

A może i samą Igę znał dziadek w 1904 r.?


sfinks_
11. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek ...

(Przepraszam za więcej niż jedno słowo ale wydaje mi się że jeden wyraz to za mało. A cóż Zachariasz Dorożyński mógł robić w niezapomniany roku 1904? Na pewno nic przyzwoitego )


Mustek89
12. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek. Podszedłem ...

(Ok to mała poprawka do zasad:
Można wpisywac do 2 wyrazów. 3 wyrazy można użyć w ostatecznej ostateczności )


pedadog
13. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę
i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę
przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego
pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani...


Hemetal
14. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
   
W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek. Podszedłem więc kochani do niego na palcach...


PiesMurzyn
15. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek. Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy ...


Mustek89
16. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek. Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy kijem golfowym ...


Cezarian
17. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek89 napisał/a:
> W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez stołówkę
> i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę
> przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego
> pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
> Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
> walnąłem go w plecy kijem golfowym ...
i pomyslałem: Skąd mam ten kij...


Stefan-Bolcman
18. a   
error division by 0


pedadog
19. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem: Skąd mam ten kij i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy...


Cezarian
20. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem: Skąd mam ten kij i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński...


Mustek89
21. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem: Skąd mam ten kij i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz mój przełożony Kapral Jedziniak ...


Baader
22. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek89 napisał/a:

W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem: Skąd mam ten kij i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak.

pedadog
23. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
   
W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś
o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? -
spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral
Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego...


Cezarian
24. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś
o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? -
spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral
Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego... przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka


Mustek89
25. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś
o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? -
spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral
Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka...


Stefan-Bolcman
26. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
   
W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby...


pedadog
27. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Stefan-Bolcman napisał/a:
>
> W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
> stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle
> widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza
> Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni
> posiłek.
> Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
> walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
> - Skąd mam ten kij?
> - i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie
> sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest
> Zachariasz Dorożyński, lecz
> mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy
> jest coś o czymś nie wiem, Pośpie...
> Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem
> twarzą kapral Jedziniak, którego w tym
> niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem
> przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego
> osobistego przełożonego, przebranego za
> paskudnego, czerwonoskórego Japończyka.
> Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka
> lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem
> Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Kolei
> Żelaznej, aby...
... jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu...


bartelby   
28. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    pedadog napisał/a:
> Stefan-Bolcman napisał/a:
> >
> > W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
> > stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle
> > widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza
> > Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy
> ostatni
> > posiłek.
> > Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
> > walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
> > - Skąd mam ten kij?
> > - i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie
> > sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest
> > Zachariasz Dorożyński, lecz
> > mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy
> > jest coś o czymś nie wiem, Pośpie...
> > Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem
> > twarzą kapral Jedziniak, którego w tym
> > niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem
> > przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego
> > osobistego przełożonego, przebranego za
> > paskudnego, czerwonoskórego Japończyka.
> > Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka
> > lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem
> > Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Kolei
> > Żelaznej, aby...
> ... jak najszybciej oddalić się z pechowego
> miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii,
> którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego
> czasu...
>
na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona...


bartelby
29. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    bartelby napisał/a:
> pedadog napisał/a:
> > Stefan-Bolcman napisał/a:
> > >
> > > W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
> > > stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu
> nagle
> > > widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza
> > > Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy
> > ostatni
> > > posiłek.
> > > Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
> > > walnąłem go w plecy kijem golfowym i
> pomyslałem:
> > > - Skąd mam ten kij?
> > > - i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem
> sobie
> > > sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie
> jest
> > > Zachariasz Dorożyński, lecz
> > > mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy
> > > jest coś o czymś nie wiem, Pośpie...
> > > Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną
> bólem
> > > twarzą kapral Jedziniak, którego w tym
> > > niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem
> > > przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w
> jego
> > > osobistego przełożonego, przebranego za
> > > paskudnego, czerwonoskórego Japończyka.
> > > Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka
> > > lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą
> ukradłem
> > > Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Kolei
> > > Żelaznej, aby...
> > ... jak najszybciej oddalić się z pechowego
> > miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii,
> > którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego
> > czasu...
> >
> na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg
> przystało, prawda, mówię wam piękne miasto,
> panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki
> mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym
> chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu
> ja już nie wytrzymam, ten starzec
> przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie
> oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już
> dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to
> powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki
> francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po
> to aby jeść, ale je się...jak to było
> Maurycy""obrze wiesz ojcze, ze literatura jest
> mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem",
> "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem,
> prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski
> dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej
> kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej
> herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy
> torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz
> spuchnięta, zielona, posiniaczona...

po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek"mówię do niego"...


Mustek89
30. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...


bartelby
31. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka".


Mustek89
32. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Drogi bartelby ciesze sie że masz taką bujna wyobraźnie i tzw. "tęgą głowę" do pisania naszego "opowiadania", ale mam jedno ale, a mianowicie to że ma to być NASZA wspólna anegdota wiec chiałbym żebś trzymał sie zasad z mojego 1-wszego i 12-tego posta bo inaczej nie bedzie to "Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku" lecz TWOJA !!


Stefan-Bolcman
33. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek89 napisał/a:
>(...)
> że ma to być NASZA wspólna anegdota wiec chiałbym
> żebś trzymał sie zasad z mojego 1-wszego i
> 12-tego posta bo inaczej nie bedzie to "Nasza
> własna anegdota wprost z 1904 roku" lecz TWOJA !!
Za łby i do ringu!!!
Jes! Mamo! Biją się! Poczekajcie dziewczyny, załatwię transmisję w HoBO


Mustek89
34. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Gdzie jest moja siekiera !!!! Zaraz zrobię porządek !!!!


pedadog
35. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek89 napisał/a:
> Gdzie jest moja siekiera !!!! Zaraz zrobię
> porządek !!!!
Gdzieś mi tu ausgerechnet leżała siekiera...


Mustek89
36. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
nie graj ze mną...

Offline 666

  • Łeb-Majster
  • Młodszy Techniczny Telewizyjny
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • ***
  • Wiadomości: 4910
  • słoiki dżemu truskawkowego +667/-666
  • Płeć: Mężczyzna
    • 4915610
    • Maciej Zembaty - strona nieoficjalna
Odp: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
« Odpowiedź #1 dnia: 04 Marca 2007, 14:17:04 »
Tosia85
37. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym


bartelby
38. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Nareszcie pojawiła się Tosia gdie Ty byłaś!? w Mandżurii?


Tosia85
39. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Jeszcze gorzej, w krainie całek potrojnych i operatorow logicznych heh, a co gorsze jeszcze nie do konca sie z niej wydostalam ale dobra, zaraz bedzie offtop (wlasciwie juz jest) i mnie tez wywala na to nowe forum odrzutowe


Mustek89
40. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać" ...

Dzień DROBNY Tosiu witamy ponownie !! tzn. ja osobiście witam Cie po raz pierwszy !! Pozdrawiam


Tosia85
41. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek, super historyjka wyszla )

W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw liewe, a potem prawe oko...


Cezarian
42. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw liewe, a potem prawe oko...
i rozpłynał się w powietrzu jak smak po ostatniej łyżce słoiku z dżemem


Tosia85
43. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Wtedy stało się jasne, że Sebek jest dżinem


Mustek89
44. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw liewe, a potem prawe oko...
i rozpłynał się w powietrzu jak smak po ostatniej łyżce słoiku z dżemem, i wtedy stało sie jasne że Sebek jest Dżinem "Towarzyszu Dziadku Jacku Poszepszyński" mówił do mnie duch sebek "jako najprawdziwszy dżin spełnie twoje trzy życzenia"...


PiesMurzyn
45. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw liewe, a potem prawe oko...
i rozpłynał się w powietrzu jak smak po ostatniej łyżce słoiku z dżemem, i wtedy stało sie jasne że Sebek jest Dżinem "Towarzyszu Dziadku Jacku Poszepszyński" mówił do mnie duch sebek "jako najprawdziwszy dżin spełnie twoje trzy życzenia"...
Dobra, mówię do niego, po pierwsze może słoik z dżemem, truskawkowym ...


Mustek89
46. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw liewe, a potem prawe oko...
i rozpłynał się w powietrzu jak smak po ostatniej łyżce słoiku z dżemem, i wtedy stało sie jasne że Sebek jest Dżinem "Towarzyszu Dziadku Jacku Poszepszyński" mówił do mnie duch sebek "jako najprawdziwszy dżin spełnie twoje trzy życzenia"...
Dobra, mówię do niego, po pierwsze może słoik z dżemem, truskawkowym, drugiego i trzeciego nie zdązyłem wypowiedzieć z dziką namiętnością rzucająć się na słoik z drzemem dopiero co wyczarowanym przez "Sebka" i.. wtedy sen się skończył trzask prask i po wszystkim !!!

i to mój ostatni post na tym forum miło było was wszystkich poznać i coż ... żyje z nadzieja że się kiedyś spotkamy i ze swiadomością że niejestem jedyny tak zakochany w POSZEPSZYŃSKICH

VAYA CAN DIOS, papa denc itp. krótko mówiąć trzask prask i po wszystkim....

PS. ach mam nadzieje że nasza anegdota pojawi się w najnowszej serii RP (warto chociaż pomażyć )


kc9
47. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    A to co kolega ma jakieś problemy z SB(Stefanem B. - przyp. red.), że sie żegna czy jak?


Mustek89 napisał/a:

> i to mój ostatni post na tym forum miło było was
> wszystkich poznać i coż ... żyje z nadzieja że
> się kiedyś spotkamy i ze swiadomością że
> niejestem jedyny tak zakochany w POSZEPSZYŃSKICH
>
> VAYA CAN DIOS, papa denc itp. krótko mówiąć
> trzask prask i po wszystkim....
>
> PS. ach mam nadzieje że nasza anegdota pojawi się
> w najnowszej serii RP (warto chociaż
> pomażyć )


Cezarian
48. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek89 napisał/a:
> i to mój ostatni post na tym forum miło było was
> wszystkich poznać i coż ... żyje z nadzieja że
> się kiedyś spotkamy i ze swiadomością że
> niejestem jedyny tak zakochany w POSZEPSZYŃSKICH
>
> VAYA CAN DIOS, papa denc itp. krótko mówiąć
> trzask prask i po wszystkim....
>
> PS. ach mam nadzieje że nasza anegdota pojawi się
> w najnowszej serii RP (warto chociaż
> pomażyć )

Przychodzimy, odchodzimy..., jak śpiewano w Krakowie i nie tylko. Takie jest życie, każdego szkoda. Tylko dlaczego tak dramatycznie? Mam nadzieję, że to odejście nie jest związane z żadnymi nieprzyjemnymi wydarzeniami w życiu Mustka - przecież ma już 89 lat, tylko po prostu ma nas dosyć.
Pozdrawiam ciepło i życzę równie udanych powrotów.


zygfryd666
49. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    no no no....przeczytałem i jestem pod ogromnym wrażeniem...ide na pierogi ruskie

aha - a ten post o odejściu to aż mi się łezka w oku zakręciła....

P.S. Temat w pytę! no nie ma co


Tosia85
50. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw liewe, a potem prawe oko...
i rozpłynał się w powietrzu jak smak po ostatniej łyżce słoiku z dżemem, i wtedy stało sie jasne że Sebek jest Dżinem "Towarzyszu Dziadku Jacku Poszepszyński" mówił do mnie duch sebek "jako najprawdziwszy dżin spełnie twoje trzy życzenia"...
Dobra, mówię do niego, po pierwsze może słoik z dżemem, truskawkowym, drugiego i trzeciego nie zdązyłem wypowiedzieć z dziką namiętnością rzucająć się na słoik z drzemem dopiero co wyczarowanym przez "Sebka" i.. wtedy sen się skończył trzask prask i po wszystkim !!!
Aż tu nagle...


pedadog   
51. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Tosia85 napisała:
> i.. wtedy sen się skończył trzask prask i po wszystkim !!!
> Aż tu nagle...
... i niespodziewanie dla wszystkich pojawiła się na forum Tosia!


rzeczpospolita2
52. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    ku powszechnej radości


Cezarian
53. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    A ja się cieszę, że w dobie IV Rzeczpospolitej, można jeszcze zobaczyc Rzeczpospolitą2.
A ja myślałem, ze Waćpanna juz o nas zapomniałaś...

Mustek89
54. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni posiłek.
Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
- Skąd mam ten kij?
- i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest Zachariasz Dorożyński, lecz
mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? - spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral Jedziniak, którego w tym niecodziennym i doskonałym przebraniu miałem przemycić na stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego przełożonego, przebranego za paskudnego, czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak najszybciej oddalić się z pechowego miejsca pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg przystało, prawda, mówię wam piękne miasto, panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu ja już nie wytrzymam, ten starzec przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po to aby jeść, ale je się...jak to było Maurycy""Dobrze wiesz ojcze, ze literatura jest mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem", "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem, prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej obserwacji okazało się, ze
był to moi kochani nie kto inny jak mój stary kompan Sebek Sewastopolski...
"Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami i jedną gumową kaczką...
Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział przeczesywał napotkaną na naszej drodze, okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do niego kochani nawet powoli strzelać z palców, procy, glocka, moździeża, armaty...
Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw liewe, a potem prawe oko...
i rozpłynał się w powietrzu jak smak po ostatniej łyżce słoiku z dżemem, i wtedy stało sie jasne że Sebek jest Dżinem "Towarzyszu Dziadku Jacku Poszepszyński" mówił do mnie duch sebek "jako najprawdziwszy dżin spełnie twoje trzy życzenia"...
Dobra, mówię do niego, po pierwsze może słoik z dżemem, truskawkowym, drugiego i trzeciego nie zdązyłem wypowiedzieć z dziką namiętnością rzucająć się na słoik z drzemem dopiero co wyczarowanym przez "Sebka" i.. wtedy sen się skończył trzask prask i po wszystkim !!!
Aż tu nagle i niespodziewanie "dla wszystkich pojawiła się na forum Tosia! Ku powszechnej radości" te dziwne zdania chodziły mnie po głowie i w tym samym mąmencie kochani mym NADLUDZKIM refleksem uniknąłem wielkiego zielonego arbuza lecącego w moja stronę, rzuconego przez...

(powrót po dłuższej przerwie niestety nie na długo będe od czasu do czasu się tu na forum zataczał i dopisywał wątek naszej anegdoty)


zygfryd666
55. RE: Nasza własna anegdota wprost z 1904 roku !!
    Mustek89 napisał/a:
> W niezapomnianym roku 1904 szedłem przez
> stołówkę i myślałem o ryżu z dżemem, aż tu nagle
> widzę przed sobą tego łobuza, Zachariasza
> Dorożyńskiego pałaszującego swój pierwszy ostatni
> posiłek.
> Podszedłem więc kochani do niego na palcach i
> walnąłem go w plecy kijem golfowym i pomyslałem:
> - Skąd mam ten kij?
> - i wyobraźcie sobie, dopiero wtedy zdałem sobie
> sprawę, że to nie jest kij golfowy i to nie jest
> Zachariasz Dorożyński, lecz
> mój przełożony Kapral Jedziniak ... "Czy jest coś
> o czymś nie wiem, Pośpie... Poszepszyński"? -
> spytał z wykrzywioną bólem twarzą kapral
> Jedziniak, którego w tym niecodziennym i
> doskonałym przebraniu miałem przemycić na
> stołówkę, a przywaliłem nim w jego osobistego
> przełożonego, przebranego za paskudnego,
> czerwonoskórego Japończyka. Postanowiłem nie
> czekać na reakcje japończyka lecz wziąłem nogi za
> pas, który zresztą ukradłem Japończykowi i udałem
> się na dworzec KuK Koleji Żelaznej, aby jak
> najszybciej oddalić się z pechowego miejsca
> pierwszym pociągiem parowym w Mandżurii, którego
> uruchomienie zapowiadano od dłuższego czasu na
> dworcu był tłok i ścisk, jak to na Peterburg
> przystało, prawda, mówię wam piękne miasto,
> panie, światowe, panie, nowoczsne a te Rosjanki
> mhmm coż to za kobiety palce lizać, zjadłbym
> chlieba,.. z dzemem i popiłbym wodą..."Grzegorzu
> ja już nie wytrzymam, ten starzec
> przeje,najprawdopodobniej, nasze wszystkie
> oszczędności,""Uspokój się Marylu,Papo, jadł już
> dzisiaj ojciec śniadanie, w zasadzie, i to
> powinno ojcu wystarczyć, jak to mawiał wielki
> francuski poeta Tomasz Szekspir, nie żyje się po
> to aby jeść, ale je się...jak to było
> Maurycy""obrze wiesz ojcze, ze literatura jest
> mi zupełnie obojętna, jestem przecież chemikiem",
> "w słusznie chłopcze, ale o czym to ja mówiłem,
> prawda, a tak, no i na tym przepysznym mandzurski
> dworcu, prawda, sącząc w wytwornej, przywdorcowej
> kawiarence szklankę wybornej mandzurskiej
> herbaty, gdy tu nagle widzę zataczającą się przy
> torach postać, obrzydliwa mówię wam, twarz
> spuchnięta, zielona, posiniaczona po dłuższej
> obserwacji okazało się, ze
> był to moi kochani nie kto inny jak mój stary
> kompan Sebek Sewastopolski...
> "Sebek" mówię do niego" a on nic!! Rzuciłem w
> niego (żeby zwrócił na mnie uwagę) dwoma bananami
> i jedną gumową kaczką...
> Musicie wiedzieć moi mili, że te oto gumową
> kaczkę otrzymałem swego czasu jako dar
> wdzięczności od pewnego mandzurskiego chłopa. Gdy
> w niezapomnianym roku 1904 nasz oddział
> przeczesywał napotkaną na naszej drodze,
> okoliczną wioskę, kapral Jedzieniak odkrył
> niespodziewanie, w brzuchu ubitego uprzednio
> mandzurskiego wołu butelkę, która okazała się być
> ku naszej ogromnej prawda radości polski trunkiem
> wysokoprocentowym(72%) pochodzącym z regionów
> Podlasia o dumnej i dźwięcznej nazwie
> "Radunianka". Trzask prask ale jeszcze nie po
> wszystkim !! Sebek stoi jak stał, zacząłem do
> niego kochani nawet powoli strzelać z palców,
> procy, glocka, moździeża, armaty...
> Dopiero gdy otworzyłem słoik z dżemem
> truskawkowym i zjadłem go w całości ma sie
> rozumieć "palce lizać", Sebek otworzył najpierw
> liewe, a potem prawe oko...
> i rozpłynał się w powietrzu jak smak po ostatniej
> łyżce słoiku z dżemem, i wtedy stało sie jasne że
> Sebek jest Dżinem "Towarzyszu Dziadku Jacku
> Poszepszyński" mówił do mnie duch sebek "jako
> najprawdziwszy dżin spełnie twoje trzy
> życzenia"...
> Dobra, mówię do niego, po pierwsze może słoik z
> dżemem, truskawkowym, drugiego i trzeciego nie
> zdązyłem wypowiedzieć z dziką namiętnością
> rzucająć się na słoik z drzemem dopiero co
> wyczarowanym przez "Sebka" i.. wtedy sen się
> skończył trzask prask i po wszystkim !!!
> Aż tu nagle i niespodziewanie "la wszystkich
> pojawiła się na forum Tosia! Ku powszechnej
> radości" te dziwne zdania chodziły mnie po głowie
> i w tym samym mąmencie kochani mym NADLUDZKIM
> refleksem uniknąłem wielkiego zielonego arbuza
> lecącego w moja stronę, rzuconego przez...
Stefana (niejakiego Bolcmana), który przeraził się czytając coraz to bardziej niepokojące dalsze losy naszej(?)(niestety chyba nie mojej) własnej anegdoty wprost z 1904 roku...
nie graj ze mną...