Z dobrych wieści, postawiliśmy chwilowo kota na nogi tak, że próbował dzisiaj ukraść ze stołu steka.
Nie udało mu się tylko dlatego, że to był całkiem duży stek.
Oraz dlatego, że zawsze był największą kocią ofermą w zespole.
To, że spuściłam stek z oka tylko pokazuje, od jak dawna nie ma z nami Imbira.
Za jego rządów przy takiej lekkomyślności musielibyśmy się z Grzegorzem zadowolić na obiad jednym.