Ja to nic...
Szlajałam się we wtorek po zmierzchu po wyjątkowo urokliwym zakątku Starych Bielan. Idąc wąską uliczką między przycupniętymi w śniegu domkami zza parkanu dosłyszałam coś jakby szur szur... skrob skrob... szur szur...
Pomyślałam, że pewnie ktoś odśnieża podjazd albo obskrobuje parapet (bo to takie delikatne szur szur było).
Tymczasem, po minięciu parkaniku objawiła mi się odziana w elegancki paltocik niewiasta, drobną szpachelką cyzelująca oszczędnymi, może nawet nieco zblazowanymi ruchami stojącą na podjeździe figurę... bałwana? No, ze śniegu była, ale przypominała raczej greckiego kurosa, czy inne dzieło wczesnoantyczne.
Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, ale bałam się, że artystce wenę spłoszę...