Uczty w starożytnym Rzymie.
Jak pito na słynnych leżących imprezach w starożytnym Rzymie? W ciągu samego posiłku niewiele. Podczas deseru także zachowywano umiarkowanie, ale potem zaczynało się tzw. commisatio, będące zwykłą pijatyką. Jeden z gości, wybrany na przewodniczącego uczty, dawał hasło do wychylania jednym tchem (wówczas nie znano jeszcze słynnego okrzyku: „jedną zapałką”, co najwyżej: „jedną hubką i krzesiwem”) kolejnych pucharów, określając ich ilość dla każdego biesiadnika i decydując, ile wina ma być jednorazowo wlane do kielicha. I tu uwaga, bo ilość ta wahała się pomiędzy 0,05 a 0,5l, natomiast trunek należało wypić bez tegoż wahania, czyli od razu i na raz, znaczy jedną hubką i krzesiwem. Przyjętym zwyczajem było przypijanie do siebie z jednego naczynia i wypijanie za czyjeś zdrowie tylu toastów, ile liter liczyły sobie jego trzy imiona. Pito też pod improwizowane hasła, nierzadko zawierając refleksje filozoficzne – najczęściej na temat krótkości życia, a więc coś w stylu: kto z nami nie wypije, ten z westalką w jamie zgnije.