Dzisiaj pewne babtysteryjne reminiscencje.
Jak się okazuje nie tylko wierzącym trudno oprzeć się urokowi babtysteriów (chrzcielnic) i odmówić sobie przyjemności obejrzenia tychże, choćby we Florencji lub w Pizie. Są to potężne budowle potrafiące zagonić w ciemny kąt najlepszą operę pod względem akustyki (echo niemal namacalne i to ładnych 5 i więcej sekund po okrzyku). Co więcej, każda małżonka po obejrzeniu polichromii lub mozaik w wymienionych chrzcielnicach natychmiast zrozumie, że sufit w łazience, wymaga przemalowania.
I tu dochodzimy do sedna. Jak się otóż okazało, chrzcielnica powstała we Florencji w XII w. przez pierwsze kilkadziesiąt lat swojego istnienia cieszyła się wyjątkową popularnością i dorosłych, i przynoszono tysiące niemowląt. Ściągano nie tylko z Italii, ale także dzisiejszej Francji, Szwajcarii, a nawet Niemiec i Hiszpanii. Naukowcy długo głowili się nad tą zagadką, a rozwiązanie przyniosło dopiero odnalezienie nieznanych dokumentów z epoki. Okazało się, że kapłan przeprowadzający ceremonię chrztu był niezwykłym fachowcem. Do tego stopnia, że miał najniższy w Italii procent utopień podczas sakramentalnego zanurzania w wodzie.
Artystę docenia się w każdym czasie i miejscu, bez względu na różnice religijne i kulturowe. Świadczyć może o tym kilkakrotnie wystosowana do kapłana prośba rabinów, proponujących mu „zmianę barw klubowych” celem wykorzystania tak wprawnych rąk do rytuału obrzezania. Niestety dla nich już wówczas przepisy w zasadzie uniemożliwiały wykorzystanie okna transferowego.