Do niezwykłego zdarzenia doszło w domu państwa Michników w Kobierzynie.
Pan Jerzy Michnik - emerytowany zecer i poeta postanowił zrobić sobie herbatę. W tym celu poprosił swą ociemniałą żonę, Ewę Michnik o podpalenie pod gazem.
Pani Ewa, przywykła do posłuszeństwa, wzięła zapałki i uczyniło to, o co prosił ją jej mąż Adam (bo tak do niego się zwracała w chwilach czułości).
Pech chciał, że w pudełku była tylko jedna zapałka i to w dodatku spalona. Pani Ewa nie wiedząc o tym, wykonała rutynowe czynności.
Włączyła gaz, podpaliła go (niewiedząc o nieskuteczności akcji), postawił czajnik i poszła robić pranie.
Pan Jerzy (vel Adam) czekając na herbatę raczył się swą ulubioną rozrywką - układał szpalty różnych gazet w sensownie całości.
Po jakimś czasie poczuł chęć zapalenia, podszedł więc do kuchni i próbował odpalić papierosa od gotującego się czajnika.
Gdy pochylił się nad czajnikiem, doznał zawrotu głowy i upadł tak nieszczęśliwie, że uderzył się o róg kuchenki, powodując iskrę, która spowodowała wybuch, zwany przez historyków mylnie wybuchem w rotundzie.
Na ten dźwięk, przybiegła z łazienki pani Ewa Ujrzawszy co się stało bardzo się zdziwiła (ponieważ była niewidomą od urodzenia) a następnie doszła do wniosku (gdyż nie była głupią kobietą) że coś jest nie tak i umarła z tym przekonaniem.
Przybyła na miejsce ekipa dochodzeniowa ustaliła, że winnymi zajścia są kibicie Jagi B-stok, którzy nie mogli pogodzić się z porażką w PP.
Rzecznik prasowy ZZ Sianów zaprzeczył, jakoby wypalona zapałka była z ich zakładów.