Oj, ale narozrabiałem. Przepraszam wszystkich Poszepszyńskich z domu i z wyboru: oczywiście okładka książki to żart. Byłem przekonany, że wyraźny niczym nie przymierzając zdjęcie z kapralem Jedziniakiem z wojska i nie trzeba tego żartu tłumaczyć (w końcu milicjanci nie czytają tego forum). A nawet gdyby ktoś miał wątpliwości, to w dobie katalogu on-line Biblioteki Narodowej, żart taki łatwo da się rozpracować i będzie się można nim po prostu cieszyć.
Słoiki dżemu przyznane mi niezasłużenie przekazuję zatem niczym 1% na Fundację Weteranów Wojny Japońsko-Rosyjskiej w Mandżurii w "Niezapomnianym Roku 1904".
No dobrze, a co z książką Parzochy?
Odpowiadam więc: jeśli kiedyś powstanie - to będzie dla mnie przysłowiowym kopnięciem przez zaszczyt użyczenie mojego projektu wydawnictwu.
Last but not least - ukłony pełne szacunku składam
Bruxie, która po szybkiej kwerendzie
odkryła skąd się Zembatemu urodziła taka śmierć jeżdżąca już to fiatem, czy inną windą, tudzież czająca się w barakowozie.
Andrzeju74 -
Parzocha, nie
Warzocha. Po stu tysiącach odsłuchań odcinka z zeszłego tygodnia (jak rasowy przestępca, starannie przygotowałem się do skoku na repozytorium pamięci o rodzinie jakich wiele) jestem tego więcej niż pewien. Oczywiście może być i tak, że w kolejnym pojawieniu się w słuchowisku, już go przechrzczono. Pierwotnie jednak Parzocha. (w haśle encyklopedii jest
ort. w tytule inkryminowanej powieści).
PS.
Pozostaje postawić sobie pytanie: Czy Słomczyński pisał Alexa dla kasy a tłumaczył Szekspira dla przyjemności czy może pisał dla przyjemności z tłumaczył dla kasy?
To pierwsze. Wspomina o tym np. córka w biografii MS "Nie mogłem być inny". Z czasem pogodził się z tym, że w odbiorze mitycznej opinii publicznej jest bardziej Alexem niż tłumaczem i rzecz traktował nader ironicznie.