Pierwsza majówka za nami, tym razem w poszukiwaniu bobrów w okolicach Mrągowa. Jak świadczą pierwsze pisane źródła, bobry były osadzane na tych terenach na prawie magdeburskim przez pruskich Galindów. Stąd powszechna znajomość dialektu dolno pruskiego na tych terenach, która zachowała się aż do 1945r., kiedy to ustąpiła nowocześniejszym językom. Ślady zaawansowanej kultury bobrzej pozostały do dzisiaj – liczne tamy budowane z kamienia lub czerwonej cegły, pokryte czerwoną dachówką. Niestety, z przysłowiową bobrzą świecą szukać tak charakterystycznych niegdyś dla tych okolic pruskich murów. Odeszły one wraz z ostatnim pruskim dziedzicem oraz wprowadzeniem dziedziczenia ustawowego i PGR-ów.
To właśnie zmuszenie bobrów do osiadłego stylu życia w blokach PGR-owskich załamało tradycyjną bobrzańską kulturę, co pociągnęło za sobą zmianę zwyczajów pogrzebowych – odejście od całopalenia zmarłych i grzebania ich w urnie w pozycji siedzącej, jak też zarzucenie ceramiki kamiennej na rzecz drewnianej lub plastikowej. Niestety, okazuje się także, że bobry są wypierane ze swoich tradycyjnych stanowisk przez wszędobylskie koty. I nic dziwnego. Mieliśmy możliwość obserwowania jednego z takich futrzaków, który potrafił ze stołu, na którym znajdowały się wyłącznie grillowane karkówka i kurczak, ściągnąć rybę. Po raz kolejny okazało się więc, że podróże nie tylko kształcą, ale i sycą.