Ostatni weekend stycznia, więc najwyższa już pora na weekendowe majowanie. Korzystając z prześlicznej pogody i powodowani pogadankami Fasiola o plenerowych przygodach psa Alvina załadowaliśmy się z Kasią do (na?) fury i fora do lasu. I powiem wam, że fatalnie. Niby ładnie, ale żeby przez 2 godziny chodzenia po lesie znaleźć tylko dwie kurki i dwie podzielonki? A co się śniegu naodgarniałem, to moje.
Aż wstyd było na patyk włożyć, jak rozpaliliśmy ognisko. Z tym ogniskiem to też tak sobie, bo mieliśmy uczcić powstańców śląskich maszerując szlakiem im poświęconym. Najpierw wywiązała się coraz gorętsza dyskusja, uczestnikom którego powstania śląskiego jest ta ścieżka poświęcona, aż po wszystkim okazało się, że to nie powstańcy śląscy, tylko styczniowi. No to wtedy unieśliśmy się tak zwanym honorem i nie upiekliśmy tych parówek śląskich, które Kasia specjalnie kupiła w tym celu, tylko siedzieliśmy jak te bałwany z trzema kurkami i dwoma podzielonkami.