Może dopiero się kładł?
Oj te nieporozumienia i specyficzny "party lag"... W czasach akademikowych zdarzała się taka sytuacja. Istniało w tym przybytku pomieszczenie służące do różnych rozrywek: kilka stolików, stół tenisowy, bodaj bilard typu "grzybek" itd. Pomieszczenie wymagało rezerwacji czyli "kto pierwszy ten lepszy". W czwartki wieczorem przybytek okupowany był przez brydżystów do mniej więcej 19-tej. Później część wychodziła a część zostawała na sesję RPG w której z kolei i ja miałem przyjemność uczestniczyć. A trzeba Wam wiedzieć iż graliśmy głównie (obciach trochę wtedy ale co mi tam
) w Kryształy Czasu, rodzimą i miejscami niezbyt spójną wariację nt AD&D. Tzw mechanika gry rozbudowana była niemożebnie, uczestników sporo, więc walka która w czasie gry trwała powiedzmy 30 sekund wymagałą turlania kostkami i dyskusji z Mistrzem Gry tak na 30 minut. Sesje owe były zatem niemożebnie długie i kończyły się, bywało, bladym świtem.
Pewnego razu w środkku naszej rozgrywki około 21 wchodzą ludzie z siatką i paletkami. Widzą stół do pingponga obsadzony przez ośmiu ludzi z porozkładaną masą papierów, wydruków i schematów. Zamierają. Słychać chóralne:
- No ożesz kur....
W końcu jeden pyta:
- Sorki... Do której będziecie się tu uczyć?
Spojrzenia graczy padły na Mistrza Gry który spojrzał w swoje zapiski, dokonał szybkiego oszacowania i uprzejmie rzekł:
- No wygląda na to że tak do 7:00.
- O ja p$%^&lę....
Ot niezrozumienie....