Się okazało, że to nie korzonki, a zapyziałość ogólna i mięczakowatość.
I nadmiar siedzenia przy komputerze, o.
I mam się mniej stresować, wziąć za siebie i spożywać tran.
Z tym drugim to może jeszcze dam radę, choć po wczorajszej wizycie na Yoga Medica jest mi jakby ździebko gorzej. Ale pierwsze razem z trzecim to chyba jakiś oksymoron?