Pasjonujące, aczkolwiek zasygnalizowany problem jest o wiele bardziej złożony.
Czasy mamy takie, iż na tezę "A więc dziecko, ma tylko jedną matkę, za to aż dwie baki." uśmiechnąć sie tylko można pod wąsem (zakładając że ktoś wczesniej go nie zgolił) i to wcale nie z powodu baków.
Powszechne to obecnie przypadki, iż dziecina ma tylko jedną babkę i to czasem nawet taką co pozbawiona jest dziadka! I w takich przypadkach teoria trudniejszego osierocania - trach! (czytaj: leci na łeb i szyję). Pomijając w rozważaniach płeć męską, łatwo zauważymy, że szanse się wyrównują - zarówno dziecko jak i matka, fifty-fifty, równie łatwo mogą zostać sierotami. Zauważmy, iż nie jest to związek symetryczny i osierocanie obustronne w zaadzie nie występuje.
Uwzględnienie czynnika męskiego (zresztą, cóż to za czynnik, gdy in-vitro stoi za progiem) niewiele zmieni. Występowanie ojca czy dziadka jest opcjonalne i tylko zaburza statystykę. Jak pisał w swoje pracy magisterskiej docent W.Ujek: czynnik członka przeminął bezpowrotnie (była to praca nt. politologii stosowanej). Btw, równie ciekawym, a może ciekawszym, wydaje się problem osierocania w aspekcie dziecko-ojciec.
Powyższe rozważanie nie wyczerpuje wszelkich wariantów (2 matki dziecka, 3 lub więcej babć i dziadków) - życie jest bardzo skomplikowane...
Wywód ciekawy i oczywiście logiczny, jednak kilka spraw można uściślić.
Dziecko może mieć tylko jedną babkę, niby tak, ale chyba tylko w sytuacji, gdy mówimy o partenogenezie in vitro. (na marginesie: jak to mozliwe, że dzieworództwo odkrył mężczyzna?) W przeciwnym wypadku ciągle gdzieś nam się druga babka przewija. Inny przypadek, to wtedy, gdy dziecko ma jedną babkę z oszczędności, bo jest biedne i na więcej go nie stać. Wtedy, gdy taka babka umrze, rzeczywiście matka dziecka pozostaje sierotą, przynajmniej do czasu, gdy dziecko nie znajdzie sobie innej babki. Tu jednak odbiegamy od tzw. primogenitury na rzecz secundogenitury, a nie o to w naszych rozważaniach chodzi.
Wracając więc do sedna zagadnienia, niezależnie od (jakże słusznego) wykluczenia czynnika dziadkowego, nawet tak postępowym ruchom rytmicznym jak feminizm, nie udało sie wyeliminować dwóch babek. Tym samym teoria trudniejszego osierocenia matki niż dziecka trzyma sie dobrze.
Zwracam uwagę, że nawet gdybyśmy dołaczyli do teorii osierocenia matki dziadków dziecka, to osierocenie staje się trudniejsze zarówno w przypadku dziecka, jak i matki, lecz w wypadku matki trudność ta wzrasta do potęgi drugiej.
I tu dochodzimy do dowodu trudnego do podważenia, bo matematycznego. W matematyce także - jak w przypadku matek z dwojgiem babć i dziadków - występują potęgi oraz podobnie jak w wypadku dziecka występuje macierz (np. macierz diagonalna). Dodajmy, że macierze można potęgować, a dzieci nie i wszystko staje się jasne. Jeżeli zaś dziecko ma aktualnie tylko jedną babkę, to drugą, jak to często bywa przy działaniach matematycznych, mamy w pamięci, nawet jeśli chcemy o niej jak najszybciej zapomnieć.
Pozostałe aspekty poruszone przez profesora B. Lues Manniaka są jeszcze bardziej zajmujace i muszę zjeść dobrą zupę żeby móc do nich usiąść z pełnym warsztatem.