To może być jeszcze gorszy pomysł.
Jak to ma jeszcze multimedialnie mrygać...
Ale zasadniczo doświadczenie uczy, że warto dołożyć na bilet kolejowy na przykład, i obejrzeć oryginały.
Albo poczekać, aż Sanok łaskawie udostępni.
Od czasu obejrzenia oryginalnych Much (Muchów?) podjęliśmy z Grzegorzem postanowienie, że żadnych reprodukcji, w tym multimedialnych.
Album wczoraj nabyliśmy w ramach pamiątki.
Takoż cyknęliśmy parę zdjęć, dla pobudzenia pamięciowych neuronów jedynie.
Nic absolutnie nie odda impaktu oryginału.
Tak w przypadku muszych secesyjnych fidrygałków, jak i tych wczorajszych bram do beksińskiej wyobraźni.
Niby oglądałam wcześniej, ale nic nie widziałam.