Jedyna nadzieja w Zembatym, ale to płocha nadzieja, zdaje się. Jemu się,
with all due respect, roi to 500 odcinków, to 300, to grzyb wie ile...
Zresztą sam przyznał, że nie bardzo pamięta, a w przywróceniu pamięci ma mu pomóc... nasz zasób. No i kółko się zamyka.
Wychodzi na to, że jesteśmy najbardziej kompetentnym gremium, i że nie ma się już do kogo odwołać.
O czym świadczy też wpis na oficjalnej stronie Zembatego, który oferuje zapis tego wywiadu z TOK FM, linkując go do
poszepszynscy info Dzięki przytomności Poszepszyńskich, jak stwierdzili. No, dobrze, że chociaż my jesteśmy przytomni (deep znaczy).
Morał z tego taki, że nie możemy zasypiać gruszek w popiele, tylko od zerowego odcinka nowego Alberta prowadzić ścisłą buchalterię, bo jak sobie tego sami nie zrobimy, to nikt nam nie zrobi. Potem to nawet IPN nie dojdzie ładu.
Towarzysze, spoczywa na nas wielka dziejowa odpowiedzialność, dobrobyt przyszłych pokoleń, i.. tego... no.. właśnie.