A nie wołali od razu xiędza?
U nas nie dezynfekowali, bo nas nie stać. Ale jak tylko jedna matka zgłosiła cień podejrzenia, że jej bombelek widział się z kimś, kto widział wirusa, to cała klasa won na zdalne.
Dlatego mielim prikaz, żeby jako kadra natentychmiast przy pierwszym kichnięciu też testy robić. I meldować o wynikach, bo jeśli nie daj Boru pozytywny, to bywało, że pół szkoły won. Co ciekawe, polonista miał zdecydowanie mniejszą siłę rażenia od Pani Od Plastyki (bo polonista to trzy, cztery klasy, a tamta całą szkołę naucza).
Teraz to już pies z kulawą nogą się nie interesuje co mi dolega.
Wszyscy z niepokojem (a może nadzieją?) wpatrują się w termometry pokojowe...