Po sobie, ale chyba warto zauważyć, co się wydarzyło w eliminacjach do MŚ w piłce kopanej. Włosi nie awansowali, co akurat piszącego te słowa oraz niepiszącego ostatnio Stefka zupełnie nie martwi. Jednak, jak podaje Rzepa (i nie tylko ona) w Italii tragedia narodowa. Gazety miejscowe prześcigają się w wyjaśnianiu przyczyn i - skąd my to znamy? - szukaniu winnych. Jednak niejaki Kurier wieczorny (Corierre della sera) leje łzy, że "Mundial bez Italii to nic. Ale co zrobi Italia bez mundialu?", zaś niejaki (dziennik) Libero uważa, że "60 mln Włochów - selekcjonerów reprezentacji - zostało bez drużyny."
Co ciekawe, prasa twierdzi, że "reprezentacja przegrała banalny pojedynek z jaskiniowym szwedzkim futbolem, w którym najsubtelniejszym piłkarskim narzędziem jest maczuga." Ciekawe, bo świadczyć może o przekonaniu Włochów o artyzmie ich zawodników na tym polu. Tylko kiedy oni ten artyzm pokazali? Może 60 lat temu, jak nie awansowali do MŚ w Szwecji? Bo raczej nie wówczas, jak zdobywali złotą Nike? Chyba że - co także jest możliwe - artyzm myli im się z artretyzmem, jak Janowi Tomaszewskiemu odwaga z odważnikiem?