I znowu Poeta się przyczynił do mikrozlociku!
Wspólnie nawiedziliśmy ostródzki zamek (i ponad 200 (!) innych osób, chociaż zabrakło dyrektora i Burmistrza
), jego sale i krużganki (ale zapomnieliśmy o lochach, w których poją ziołami). Uzbrojeni w książkę-kalendarz i bootleg sprzed 9 lat napadliśmy też na koniec Poetę, któren zdzierżył i nawet wykazał się pamięcią: "W Szczytnie, ano faktycznie, byliśmy kiedyś"
Próbowałem też Go straszyć Drożdżówką i oczekiwaniami społeczeństwa co do "można już spać", ale wykpił się, że te radio teraz to już nie takie... Może i ma rację?!
Zlocik zakończył się na naszym wiejsko-leśnym rozlewisku, ale że już ciemnawo było to żadnych bobrów nie zauważono, jedynie jedna niskopienna ale świeżutka kania na pamiątkę...