Rodzina Poszepszyńskich - fanklub im. Kaprala Jedziniaka
Kategoria ogólna => Dyskusja ogólna => Wątek zaczęty przez: 666 w 25 Lipca 2007, 00:05:49
-
Maciej Zembaty podjął się przetłumaczenia utworów Leonarda Cohena, dzięki czemu wprowadził je na polski rynek. Cezarian napisał w swojej biografii (kto nie czytał odsyłam na stronę o Zembatym), że tylko dzięki temu Cohen jest tak znany w Polsce.
Najpierw znałem tylko wersje Macieja Zembatego - postanowiłem poznać pierwowzory i...
No właśnie. Ja wiem, że co oryginał to oryginał, jednak jak dla mnie, są te oryginały mniej melodyjne i nie do końca poznałem te piosenki, które znam z wykonań Zembatego.
Osobiście wolę wersje Zembatego, gdyż mogę od razu zrozumieć tekst, mają lepsze melodie...
(jeśli napisąłem mało składnie to przepraszam - zmęczony jestem)
Jakie są wasze opinie?
-
Osobiście wolę wersje Zembatego, gdyż mogę od razu zrozumieć tekst,
I tylko to cię w moich oczach tłumaczy, hombre.
Ja, z naturalnych przyczyn, mam zupełnie odwrotnie. Jak każda poezja piosenki Cohena są absolutnie nieprzetłumaczalne, melodia języka, rytm, dobór słów, idiomatyka, gra znaczeniami... No nie da się i już.
Niektóre tłumaczenia Zembatego się bronią ("Jestem twój", "Dzisiaj tu, jutro tam", "Każdy o tym wie"), ale na niektóre wolałabym spuścić zasłonę miłosierdzia ("Wieża pieśni", "Jak ptak na drucie")... Tak fifty-fifty...
mają lepsze melodie...
O, to Zembaty pisał też nowe melodie? A może porównywałeś Suzanne z Hallelujah? ;D
-
Głos za Bruxą, nie tylko dlatego, że starsza, a mimo to mniej zmęczona. Tłumaczenie to zawsze jest inny utwór. Zaś De Loeve (przepraszam Zygfryd, ale wolę twoje prawdziwe miano) musi sobie zdać sprawę, że tekst/melodia/tłumaczenie usłyszne po raz pierwszy zawsze będą stanowić ten punkt odniesienia, do którego będzie się porównywać następne wersje. Ja tak mam z Monty Pythonem. Istnieją dla mnie tylko tłumaczenia Beksińskiego. Ostatnio Latający Cyrk ukazł się na płytach dvd, ale co z tego, jak w innych tłumaczeniach? Gdzież ten słynny dialog, w którym spóźniony adwokat wpada na rozprawę sądową i mówi do sędziego: Przepraszam, że się spóźniłem, ale nie mogłem znaleźć koszernego parkingu., Albo: W maju 1945 roku rozpętał się pokój.
-
Tłumaczenie to zawsze jest inny utwór.
O to to, właśnie. I w zasadzie* nigdy nie może być lepsze od oryginału, w najlepszym razie będzie kongenialne - czyli równie dobre... Zembaty kilka takich ideałów popełnił, nie przeczę, ale ja zawsze będę wolała oryginały. Oryginalnego Cohena i oryginalnego Zembatego...
*tylko raz trafiłam na tłumaczenie lepsze od oryginału, ale to w zasadzie nie było tłumaczenie, tylko adaptacja. Shrek w oryginale jest mniej więcej połowę mniej śmieszny...
-
Wiedziałem, że mnie nie zrozumiecie... ja wiem, że oryginał, to zawsze oryginał. Po prostu mam coś takiego, że przyjemnie mi się słucha Zembatego-Cohena, natomiast te same utwory w oryginale brzmią jakby...gorzej - nie wiem czemu tak mam.
-
Pogodze wszystkich
Cohen passe!*/
i żyje z moich podatków!
/*i możecie se zagrać wszystkie słoiki
-
Cohen passe!*/
Właśnie! On to nawet polskojęzyczny nie jest...
-
Cohen passe!*/
Właśnie! On to nawet polskojęzyczny nie jest...
No to akurat świadczy na jego korzyść najprawdopodobniej niestety...
-
Cohen passe!*/
Cohen spasował? Mam nadzieję, że za dużo nie przegrał...
-
Cohen szykuje się do odsiadki (jak podaje wiadomy, ulubiony przez wszystkich) portal
-
Dodawałem teksty na stronę sobie dzisiaj (czasochłonne kurteczka) i tak sobie czytałem opinie ludu na temat tłumaczeń Zembatego.... Nie zostawili na nim suchej nitki (choć były i głosy za). Ogólnie wyszło na to, że przetłumaczyć Cohena się nie da.
Ja swojego zdania nie zmienię i twierdzę, że te tłumaczenia są dobre całkiem (choć nie wszystkie). Ale już na pewno są potrzebne.
-
te tłumaczenia są dobre całkiem (choć nie wszystkie). Ale już na pewno są potrzebne.
O to to, Marcysiu, o to to... ;D
-
Ja swojego zdania nie zmienię i twierdzę, że te tłumaczenia są dobre całkiem (choć nie wszystkie). Ale już na pewno są potrzebne.
Oczywiście, że są potrzebne. Potrzebne Zembatemu, żeby zarobić (potrzeba serca ;)) i Cohenowi, żeby stać się znanym pieśniarzem i poetą. Kim byłby bez Zembatego? Nikim, głodowałby o kawiorze i szampanie, przejadając majątek rodzinny.
A już na poważnie, każdy malkontent, któremu sie nie podobają tłumaczenia, może przecież sam się za to wziąć? Zembaty w każdym chyba wywiadzie na temat tłumaczeń opisuje mękę z tym związaną.
A na niepoważnie, to taki muzułmanin musi podobno przynajmniej raz w życiu pojechać do Mękki.
-
Ale czy w ogóle słuchacie tych tłumaczeń? Bo ja czasem sobie puszczę Cohena, ale czasem mam ochotę na Zembatego (pomimo, iż rozumiem po angielsku).
-
(pomimo, iż rozumiem po angielsku).
cwana gapa... >:(
-
(pomimo, iż rozumiem po angielsku).
cwana gapa... >:(
Czyżby Stefan tradycyjnie (jak ja) znał angielski, ale go nie rozumiał? 8)
-
Dużego porównania nie znam bo mało znam Cohena (mniej niż niemiecki z którego na egzaminie certyfikującym zdobyłem tylko 81 na 90 pktów) ale porównując:
"I'm your man" i "Jestem twój"
"waiting for a miracle" i "Czekając na cud"
Niby to te same piosenki ale wykonanie jak i muzyka są zupełnie inne. Głos Zembatego jest miększy i lżejszy, podczas gdy charakterystyczna chrypa Cohena jest bardziej twarda. W muzyce Cohena wydaje mi się iż słychać więcej dźwięków, muzyka jest jakby hmmm gęstsza. Większy budżet pozwolił Cohenowi również na dużo większe bogactwo tonów. Na plus Zembatego wydaje mi się że wykonania Zembatego są jakieś... łatwiejsze w odbiorze - pewnie właśnie przez prostszą oprawę muzyczną. O tłumaczeniu nic nie mówię. Sam przetłumaczyłem ledwie kilka kawałków Monty Pythona a tylko z "Kupletów wesołego drwala" jestem jako tako zadowolony.
"everybody knows" i "każdy o tym wie" to jakby zupełnie inne piosenki więc ich powyższy tekst nie dotyczy.
-
Zachwycałam się tu wielokrotnie zembatym wykonaniem "Hallelujah". Sęk w tym, że Maciek zwykle śpiewał te "bezpieczniejsze" zwrotki - a tej piosence jest kilka takich które sam Cohen wykonuje tylko w, ekhm, sprzyjających warunkach. W Żywicielu Maciek oczywiście też zaśpiewał "Chwalmy Pana" i było jak zwykle wzruszająco... Do momentu jak doszedł do tych specjalnych zwrotek i w miejscu "remember when I moved in you" zapodał "a kiedy wprowadziłem się" ;D
No, please, Mistrzu... Tak wykastrować zwrotkę?
BTW, Zygfryd, na pewno masz niekompletny tekst na stronie.
-
BTW, Zygfryd, na pewno masz niekompletny tekst na stronie.
Ok, sprawdzę. Tylko który?
Aha, no i już polubiłem Cohena :) Bo wcześniej słuchałem tylko wykonań Zembacza.
p.s.
"Chwalmy Pana" to z jakiej płyty Zembatego? Chyba nie mam tego... i jeszcze "W tajnym życiu mym" poszukuję usilnie! heh
-
dostałem fixum-dyrdum Coheno-Zembatego że wciąż pod czaszką pulsują mi słowa:
Pokaż mi słoiki co się śmieją gdy z nich jem
karm mnie, aż się skończy dżem
czy to zaraźliwe? ???
tobie z rękawiczki albo z dłoni zjem
karm mnie, aż się skończy dżem
może jak pójdę spać to mi przejdzie?
-
p.s.
"Chwalmy Pana" to z jakiej płyty Zembatego?
Przypuszczam, że z Alleluja ;D
Maciek na koncertach tak śpiewa refren Hallelujah. Ale co ja tu będę wykład z hebrajskiego robić...
Poszukam pełnego tekstu do Hallelujah, może mi pójdzie lepiej niż z Tajnym życiem. Pełnego tekstu tłumaczenia by Zembaty to nie mam, ale może się coś uda spisać z nagrania z koncertu (jeśli to nie wtedy właśnie szlag mi trafił baterie).
Edit: A propos piosenek, choć nie Cohena, najprawdopodobniej. W Muzycznej poczcie UKF leciała właśnie (już drugi raz w tym tygodniu!) piosenka w wykonaniu Reny Rolskiej "Gość z zaświatów". Dziwnym trafem ma taki sam tekst jak piosenka opublikowana w Makabrze i współczuciu jako "Totentanz" ;D
I drugi raz, kurrrteczka, nie udało mi się jej zredundować :-\
Ino ostatnią zwrotkę...
http://chomikuj.pl/Dufalka/muzyka/zembaty (http://chomikuj.pl/Dufalka/muzyka/zembaty)
-
Właśnie się dowiedziałem, że moi rodzice byli w hali stulecia (dla stefka, bruxy i cezara - ludowej) we Wrocku na Cohenie! Był to chyba jedyny koncert jego (przynajmniej wtedy) i kto go zapowiadał? No jak to kto - Maciek!
P.S.
Na widowni kręcił się Jan K zwany Kaczamarą. ;d
-
Pozazdrościć. Ciekawi mnie tylko, kiedy to miało miejsce, bo chyba nie w uiegłym tygodniu? Prasa nic nie pisała o jakichkolwiek zmartwychwstaniach... ;)
-
Ciekawi mnie tylko, kiedy to miało miejsce, bo chyba nie w uiegłym tygodniu?
W ubiegły, ale... tysiącleciu - no normalnie prehistoria, panie. ;)
-
zeżli mnie, że jest to wątek w którym się nie mogę wypowiadać, (no Cohen in my house, this is my choice), więc się wypowiem.
A u nasz też grali.
Znaczy Wały Jagiellońskie grały.
HA!
W piłkę grały!
I Bukała dobry był!
I długi też grały.
Ha!
I w ubiegłym stuleciu grały!
Ha!
Wnioskuję o przyznanie mi nagrody za najbardziej durną odpowiedź nie na temat.
-
w hali stulecia (dla stefka, bruxy i cezara - ludowej)
Przyjemnie usłyszeć, że Jahrhundertshalle wróciła do pierwotnej nazwy ;D
-
w hali stulecia (dla stefka, bruxy i cezara - ludowej)
Przyjemnie usłyszeć, że Jahrhundertshalle wróciła do pierwotnej nazwy ;D
Słusznie, czekamy na powrót do pierwotnej nazwy całego Wrocławia. ;)
Swoją drogą, Hala Ludowa, to rzeczywiście brzmiało okropnie.
-
.....
Wnioskuję o przyznanie mi nagrody za najbardziej durną odpowiedź nie na temat.
Obawiam się, że nagrody nie bydzie - w gorączce człowiek rózniste durnoty wygaduje ;D
Co do szczerego wyznania (no Cohen in my house) to jestem zachwycony, pardon, zaskoczony :) Taki wzorcowy forumowicz i nie lubi???