Okiem laiczkiEksperci
Powszechnym jest sąd, a nawet mniemanie, że ekspertem to nie każdy może zostać. I jest to mniemanie słuszne! Ekspertem może zostać tylko ta jednostka, która jest nieskażona jakąkolwiek wiedzą, umiejętnością czy predyspozycją. Im więcej (tj. mniej) mają na swoim koncie minusów (tj. plusów) tym lepiej.
Nasuwa się pytanie - co to jest ekspert? W uzyskaniu odpowiedzi na to pytanie może pomóc krótka notatka, jaką znalazłam przeglądając kiedyś nasze rodzime dzienniki. A oto i ona: “
Będzie kryzys.
Ekonomiści i bankierzy międzynarodowi przybyli do Waszyngtonu na wiosenną sesję MFW i BŚ przewidują, że kryzys finansowy, podobny do tego, który przetoczył się w poprzednich miesiącach przez kraje Azji, powtórzy się, choć nie wiadomo kiedy i gdzie”. Notatka jest jak najbardziej autentyczna, nazwy dziennika z litości nie wymienię. Delfijska Pytia pozieleniałyby jednak chyba z zazdrości.
Ekspertem jest więc (jak wspomniałam) jednostka nie tknięta podejrzeniem o jakąkolwiek myśl. Chodzi tu oczywiście o tzw. czystość spojrzenia, nie wpadanie w rutynę, nie myślenie schematami i nieszablonowe działanie.
Nasuwa się kolejne pytanie - jak działa ekspert? Otóż ekspert działa na zasadzie burzy mózgów. Tzn. ekspert burzy mózgi jego potencjalnych słuchaczy swoimi wypowiedziami. Burza mózgów ma także związek z tym, że mózg eksperta jest wymienny, tak jak dysk twardy w komputerze. Na każdą okazję (czytaj wypowiedź), ekspert może wymienić sobie mózg. Czasami się jednak przeciw temu burzy.
Kolejnym pytaniem, jakie przychodzi na myśl jest: Po co jest ekspert i czy jest potrzebny? Odpowiedź jest jedna - ekspert jest potrzebny po to, żeby był. Na etacie - rzecz jasna. Ostatecznie może być na umowę-zlecenie. Trudno sobie przecież wyobrazić wszelkie gremia bez doradców, ekspertów czy specjalistów. Jeden prezydent ma ich około kopy (dla przypomnienia - kopa to jest pięć tuzinów) od jednej dziedziny, a każdy doradca (ekspert) ma prawo do swojego eksperta. A premier, ministrowie, posłowie, sołtysowie... listę można by wydłużać w nieskończoność.
Nic więc dziwnego, że popyt na ekspertów jest duży. Ale nie ma obawy - podaż też rośnie. Na każdego polityka przypada 13 i pół eksperta, a popyt ciągle rośnie. Wydawać się może, że prawa ekonomii nie mają tu zastosowania. I słusznie, bo i zresztą po co?
Także wszelkie instytuty badania opinii, laboratoria, koncerny chemiczne (itp.) zgłaszają szerokie zapotrzebowania na ekspertów, a w szczególności na ekspertów niezależnych (choć nie bardzo wiadomo od czego), na których powołują się usiłując wmówić nam, jacy to my jesteśmy nieszczęśliwi, pokazując mam dla porównania obraz szczęśliwego eksperta. Zaiste - z obrazem szczęśliwego eksperta przegra nawet widok roześmianego bobasa, zachwalającego pieluszki. Tym obrazem epatują (tak, epatują!) nas, w celu bezinteresownego (no, prawie) uszczęśliwienia nas swoimi bezkonkurencyjnymi (a jakże) produktami. Zakładają (i słusznie), że nikt się nie oprze widokowi szczęśliwego eksperta.
Na ekspertów powołują się także media - prasa, telewizja, radio i konkursy audiotele. Trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek dyskusję ekonomiczną, polityczną, sportową czy inną bez udziału ekspertów - społecznych czy zawodowych. Trudno sobie wyobrazić polityka, który nie powołuje się na eksperta. Jeżeli polityk nie powołuje się eksperta, to oznacza, że nic nie mówi. Szczególnie działacze PSL lubią podpierać się opiniami ekspertów, i wcale nie robi im różnicy, że rok wcześniej opinia tego samego eksperta na ten sam temat była całkowicie odmienna (czytaj zgodna z ówczesną linią partii). Przecież wiadomo, że tylko krowa nie zmienia poglądów, a jak wiadomo, krowa bliska jest PSL-owi.
Zostawmy jednak ten temat na bok i zastanówmy się - jak dzielimy ekspertów? Ekspertów dzielimy na niezależnych. Niezależnych od niewiadomo kogo, od wiadomo kogo, od wszystkiego i od niczego. Innym podziałem jest podział na prasowych, radiowych, telewizyjnych i ogólnych. Można ich dzielić także na zawodowych i dorywczych, społecznych i z awansu... Nie ma jednoznacznych kryteriów, wg których można by generalnie sklasyfikować ekspertów. Jedno jest jednak pewne - są niezależni.
Nasuwają się ostatnie pytania -skąd biorą się eksperci i czy jest to uleczalne? Dlaczego jednego dnia człowiek jest normalny, a drugiego staje się ekspertem? Otóż jest to kolejna niezgłębiona tajemnica natury, nad którą naukowcy pracują dzień i w nocy usiłując ją zgłębić. Niestety - rokowania są nikłe. Trwają intensywne prace nad serum które pozwoliłoby wrócić ekspertowi na łono natury, acz zakończenia prac badawczych nie przewidziano w tym wieku. W związku z tym - przynajmniej do końca wieku będziemy musieli pogodzić się z wszechobecnością ekspertów w naszym życiu.
Przeżylim komary, przeżyjemy ekspertów. Czego i Państwu życzy:
Hanka Fidingerowa