Nic to, ja kiedyś wracałem z pogrzebu męża kuzynki żony, który był się pożegnał z tym światem za pomocą sznurka od bielizny. Miał na imię Staszek.
Po wszystkim wsiadłem do samochodu, włączyłem kasetę, a tam co....?
Piosenka o wujku Staszku.
Nie wyłączyłem (Stachu, wybacz)...
Jechało wtedy ze mną parę osób - teraz jeżdżę sam