Stefana wypadek przypomniał mi pewne zdarzenie, którego byłem świadkiem, osobistym zresztą, prawie dokładnie 10 lat temu:
Otòż jedziemy obwodnicą Krakowa i zamierzamy zjechać na drogę do Zakopanego. I tu kròtki opis otoczenia zjazdu: obwodnica biegnie w lewo, w góry zjazd w prawo. Po środku pomiędzy drogami rów, a w rowie samochód. Dwie panie żywo dyskutujące ze sobą. Trzecia w trakcie zamawiania pomocy drogowej. Zatrzymuję się - bądź co bądź wypadek, może komuś trzeba pomóc, a u mnie na pokładzie doświadczona pielęgniarka. Okazuje się, że wszystko ok. Panie też jechały do Zakopanego i pokłóciły się o to czy trzeba zjechać na tym zjeździe: jedna mówiła, że nie, druga że tak, no to kierująca pojechała środkiem...