Autor Wątek: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)  (Przeczytany 1074837 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline Psiakostka

  • Hydraulik
  • Zaawansowany Bułczarz
  • *
  • Wiadomości: 300
  • słoiki dżemu truskawkowego +16/-2
  • Płeć: Mężczyzna
    • Grafika z dżemem
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #15 dnia: 17 Marca 2007, 09:36:14 »
Cytuj
"Po anonimowym zgłoszeniu sprawy"
bardzo brawo - mogli powiedzieć przecież po anonimowym zgłoszeniu sprawy przez sąsiada Słowikowskiego zamieszkałego...

Żona zgłosiła swojego męża alkoholika do leczenia do "speca", który nie pomógł mu co prawda w zwalczeniu nałogu, ale za to powiedział kto jest jego anonimowym informatorem znacznie pożycie małżeńskie tym samym psowając.

Swego czasu zgodziłem się innemu "specowi" na przeprowadzenie testu polegającego na poukładaniu kolorowych kartoników od najładniejszego po najbrzydszy. Ponieważ po dwakoroć poukładałem je praktycznie tak samo (trudno, żebym zmienił w ciągu 15 sekund zdanie co do tego który kolor mnie się podoba, a który nie) stwierdził on, że nie jestem skłonny do kompromisów, przez co mam problemy w życiu. Ponieważ kartonik w kolorze kamizelki odblaskowej dałem jako przedostatni okazało się, że jestem nieśmiały, zagubiony  (niech mnie ktoś - najlepiej kobieta - przytuli chlip) i niepewny siebie.
Niby bzdura typu wróżenie kart z tarota, ale ten "spec" opiniuje przyznanie pozwolenia na broń...

Tyle na temat polskiej psychologii
Szeregowy Psiakostka melduje powyższe

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #16 dnia: 19 Marca 2007, 22:32:20 »
Cytuj
"Po anonimowym zgłoszeniu sprawy"
bardzo brawo - mogli powiedzieć przecież po anonimowym zgłoszeniu sprawy przez sąsiada Słowikowskiego zamieszkałego...

Żona zgłosiła swojego męża alkoholika do leczenia do "speca", który nie pomógł mu co prawda w zwalczeniu nałogu, ale za to powiedział kto jest jego anonimowym informatorem znacznie pożycie małżeńskie tym samym psowając.

Swego czasu zgodziłem się innemu "specowi" na przeprowadzenie testu polegającego na poukładaniu kolorowych kartoników od najładniejszego po najbrzydszy. Ponieważ po dwakoroć poukładałem je praktycznie tak samo (trudno, żebym zmienił w ciągu 15 sekund zdanie co do tego który kolor mnie się podoba, a który nie) stwierdził on, że nie jestem skłonny do kompromisów, przez co mam problemy w życiu. Ponieważ kartonik w kolorze kamizelki odblaskowej dałem jako przedostatni okazało się, że jestem nieśmiały, zagubiony  (niech mnie ktoś - najlepiej kobieta - przytuli chlip) i niepewny siebie.
Niby bzdura typu wróżenie kart z tarota, ale ten "spec" opiniuje przyznanie pozwolenia na broń...

Tyle na temat polskiej psychologii
Bardzo mi się to podoba.
Tak samo jak rozpoznawanie kształtów na kartach, czy tez absolutny hit - amerykańska zabawa w skojarzenia.
Uważam za błąd, że w ten sposób nie bada się wszystkich decytentów - byłoby materiału, a i teczki szybko się się pogrubiły.
Nie łam się kolego, specjalisto od BHP (hmm, to brzmi znajomo), jak mnie chciał przebadać psychiatra to się poddał.
I dał mi papier podpisany in blanco żebym sobie wpisał co chcę.
Na razie nic nie wpisałem, ale zawsze się może przydać...
Tylko nie wiem co lepiej - wpisać czy jestem normalny (w co trudno uwierzyć) czy żem nienormalny (co znowu zbyt rzuca się w oczy)...

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38327
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #17 dnia: 19 Marca 2007, 22:59:46 »
Niby bzdura typu wróżenie kart z tarota, ale ten "spec" opiniuje przyznanie pozwolenia na broń...

Tyle na temat polskiej psychologii

Raczej parapsychologii - nie mylić z Parafonią  ;D

A propos oglądania kartoników:

Podczas badania psycholog pokazuje pacjentowi kartonik z narysowanym kwadracikiem.
- Z czym sie to panu kojarzy?
- Z gołą babą.
Potem kartonik z trójkącikem
- Z gołą babą.
Potem z kółeczkiem
- Z gołą babą.
- Panie, pan jesteś erotoman!
- Ja erotoman? Ja? A kto mi tu takie świństwa pokazywał?!?
« Ostatnia zmiana: 27 Marca 2007, 19:09:10 wysłana przez Bruxa »
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Offline Baader

  • Hydraulik
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 3839
  • słoiki dżemu truskawkowego +25/-2
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #18 dnia: 27 Marca 2007, 14:32:01 »

Podczas badania psycholog pokazuje pacjentowi kartonik z narysowanym kwadracikiem.
- Z czym sie to panu kojarzy?
- Z gołą babą.

Ponoć przedwojenna wersja tegoż kawału obejmowała również pokazywanie ówczesnych dostojników i Marszałek też się kojarzył. Dziś nie do pomyślenia, w zasadzie - ale by się wszyscy naindyczyli!!

Hochsztapler pan jesteś panie starszy! Zwykły hoch... hochsztapler!!!

Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #19 dnia: 27 Marca 2007, 16:03:12 »
Nawet Marszałek używał "Ollagum"!

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38327
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #20 dnia: 27 Marca 2007, 19:17:42 »
Bum, bum, bum, trum, trum, trum, kupujte OLLAGUM
to bracia Słowacy  ;D

A to nasze przedwojenne
firma produkujaca aspiryne wykupila na cmentarzu wielki plac, na srodku
ktorego postawila pomnik z takim napisem. "tu lezy piperman. dozyl 99
lat, bo uzywal aspiryny firmy bajer"
w odpowiedzi na to firma ollagum produkujaca prezerwatywy wykupila
jeszcze wiekszy plac i ostawila jeszcze wiekszy pomnik z napisem: "tu
nikt ie lezy, gdyz jego ocjiec uzywal prezerwatyw firmy ollagum"


Ale czy to te od "prędzej ci serce pęknie..."? Niedawno (w skali geologicznej, znaczy) widziałam ten slogan w reklamie żyłki wędkarskiej. Jakie tempora, takie mores  ;)
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51637
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #21 dnia: 28 Marca 2007, 23:46:28 »
Przykłady wielce zacne, ale nie popadajmy w złe mores, bo hasło "cukier krzepi", chyba nie jest zagrożone? A "pasta kiwi but ożywi"?
Tak na marginesie, to ciekawe, jaka jest temperatura krzepliwości cukru i czy zależy od zawartości cukru w cukrze? Czy krzepliwość cukru zależy od jego grupy i czy w związku z tym można używać cukru do transfuzji? Dlaczego honorowi dawcy cukru nie mogą liczyć nawet na tabliczke czekolady, że o uldze podatkowej nie wspomnę? A u nas na Podlasiu, to cukier jest nie w kostkach, a w Łapach. Czyli: "O temperatura o mores"
« Ostatnia zmiana: 16 Kwietnia 2007, 19:11:50 wysłana przez Cezarian »
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline Psiakostka

  • Hydraulik
  • Zaawansowany Bułczarz
  • *
  • Wiadomości: 300
  • słoiki dżemu truskawkowego +16/-2
  • Płeć: Mężczyzna
    • Grafika z dżemem
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #22 dnia: 15 Kwietnia 2007, 08:31:36 »
Gdyby kartoniki z plamami pokazywać dycydentom to pewnie giertychowi wszystko kojarzyłoby się z aborcją i parnografią a kaczuszkom z układem (np. trawiennym) oraz mackami agenturalnymi...

ci "ludzie" naprawdę nie mają zmartwień.
Szeregowy Psiakostka melduje powyższe

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51637
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #23 dnia: 16 Kwietnia 2007, 19:10:05 »
A propos wątku:
Za onetem:
- Sekcja zwłok czarnego kota, jakim rzucono w sobotę podczas manifestacji w Krakowie, zadecyduje o zarzutach, które mogą być postawione zatrzymanym w tej sprawie dwóm studentom - poinformował rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.
Jeżeli okaże się, że kot był żywy i został uśmiercony, wtedy w grę wchodzić będą zarzuty z ustawy o ochronie zwierząt (zagrożone karą do 2 lat pozbawienia wolności). Jeżeli rzucono martwym kotem - sprawcy odpowiadać będą za wykroczenie, jakim jest zaśmiecanie.


To moim zdaniem rzuca nowe światło na sprawę śmierci pewnego kota, którego zdjecie w reklamówce możemy ogladać w innym wątku. Znane jest zamiłowanie Stefka do zachowań nonprofitowo-nonkonformistycznych. Nie od dzisiaj wiadomo, że nic tak dobrze nie sprawdza się podczas demonstracji, jak martwy kot. Tak w końcu obalono komunę. Zaś Psiakostka pewnie jest w stanie nam niezbicie udowodnić, że tylko i wyłącznie dramatyczny niedobór martwych kotów przesądził o klęsce Polski w kampanii wrześniowej...
To otwiera nowe możliwości przed historykami, także tymi z IPN-u
« Ostatnia zmiana: 16 Kwietnia 2007, 19:13:09 wysłana przez Cezarian »
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38327
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #24 dnia: 16 Kwietnia 2007, 19:16:35 »
A nie uważacie, że najjaskrawszym (hie, hie) przykładem polskiego czarnego humoru jest to, że odpowiadać mają karnie (lub cywilnie) ci co protestowali przeciw nielegalnej (jeśli jeszcze obowiązuje konstytucja*) demonstracji, a nie ci, co ją zorganizowali?

Boszszsz, ale długaśne zdanie skomponowałam... Wbrew pozorom, nie oznacza ono, że popieram rzucanie w kogokolwiek martwymi (czy też żywymi) kotami.
No chyba, że to ja kogoś szczuję swoim rudasem (7 kilo żywca) - to wtedy Boziu miej w opiece tego kogoś  ;D

*Edit: bo może już nie... :o
http://www.sejm.gov.pl/404/?url=/prawo/konstytucja/kon1.htm

No dobra, pożartowalim...  ;D
http://www.trybunal.gov.pl/akty/konstytucja/1.htm
Artykuł nomen omen trzynasty...
« Ostatnia zmiana: 16 Kwietnia 2007, 19:24:20 wysłana przez Bruxa »
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #25 dnia: 16 Kwietnia 2007, 19:49:45 »
My (Stefan) protestujemy!
Protestujemy stanowczo przeciw używaniu kotów (żywych czy nie) do celów politycznych.
Rzucajcie se mięsem, świniami czy TVN24/onet.pl
Precz z rzucaniem kotami!
Precz z onetem!
TVN to narzędzie szatana (na marginesie - co oznacza apage satanas?)
Uwaga do DeLoeve - nie, nie mam dostępu do internetu!
Precz z PKP
Przecz z PKS
Niech żyją poduszkowce!
UFF
Edit
Zaniepokojonym wyjaśniam, że mam już zamówioną wizytę u psychiatry.


Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38327
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #26 dnia: 16 Kwietnia 2007, 20:02:28 »
A u okulisty też?  ;D
Bo to nie Zygfryd cię wysyłał do googla, tylko jeden taki pirat z Kaszub...

A zawracając wątek na właściwe tory:

Agresywny zając zaatakował emerytów
PAP 16:10

Policja w mieście Linz w Austrii musiała zastrzelić zająca, który rzucił się na parę emerytów, a następnie próbował atakować policjantów - podało austriackie radio.


Zając ugryzł w nogę 74-letnią emerytkę, która wieszała pranie w ogródku. Kiedy pojawił się wezwany na pomoc jej mąż, zając rzucił się także na niego, a następnie na policjantów.


Znamy przypadki byków, świń czy psów, które zrobiły się szczególnie agresywne. Ale zając - to pierwszy taki przypadek - powiedział rzecznik policji w Linzu, Alexander Niederwimmer.

Zastrzelonego 5-kilogramowego zająca wysłano do zbadania, by ustalić, czy nie chorował na wściekliznę.

Według miejscowego weterynarza Roberta Ferdiny'ego, wścieklizna jest mało prawdopodobna, ponieważ w rejonie Linzu nie notowano ani jednego przypadku od ponad 15 lat. Jego zdaniem agresywność zająca mogła być związana z fazą dojrzewania, dodatkowo wzmocnioną wysokimi temperaturami, jakie zapanowały wiosną w Austrii. (reb)


 ;D
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #27 dnia: 16 Kwietnia 2007, 20:07:05 »
Jestem tym barzo zaniepokojony, albowiem wysyłam swoją ślubną w sekretnym celu właśnie do Linzu (dużego) na dniach.
Jakieś szczegóły? Adres?

Offline Bruxa

  • ^,..,^
  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 38327
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-65535
  • ja tu tylko sprzątam...
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #28 dnia: 16 Kwietnia 2007, 20:14:54 »
Jestem tym barzo zaniepokojony, albowiem wysyłam swoją ślubną w sekretnym celu właśnie do Linzu (dużego) na dniach.
Jakieś szczegóły? Adres?

WuWuWu? A proszę bardzo:
http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1356&wid=8821649&rfbawp=1176744580.564

Ale nie przejmuj się , te zające gustują w naprawdę dojrzałych kobietach  ;D Świerzynkom nic nie grozi, najprawdopodobniej...
Rude and not ginger

Light travels faster than sound. That's why some people appear bright until you hear them speak.


Stefan

  • Gość
Odp: Opowieść z życia wzięta (czyli z internetu)
« Odpowiedź #29 dnia: 16 Kwietnia 2007, 20:16:03 »
Ot baba
Adres zająca!!!