Chyba (również zdaniem Autora) najdłuższy ze wszystkich. Trochę czasu zajęło mi uogonkowienie, strach pomyśleć ile Tom to pisał... A właśnie: wszelkie błędy "ogonkologiczne" są zawinione wyłącznie przeze mnie. Przyjemnej lektury.
... nawarstwia się i spiętrza ... nawarstwia się i spiętrza ...
Maryla: No i gdzie ojciec tak się spieszy? Jak trzeba wyjść i coś ukraść na obiad to nie ma chętnych na długie spacery, a jak zrobiło się cieplej i zielono w parku to ojca nic nie może w domu zatrzymać.
Dziadek: Co ty tam wiesz Marylko! Umówiłem się z panną Ingą bo podobno na poczcie jest jakiś ważny list do odebrania. Tak mówił nasz listonosz pan Zenek Laskowik pannie Indze, a ona przekazała mi tę ważną wiadomość!
Maryla: To nie mógł przynieść tego listu osobiście a nie bawić się w głuchy telefon? Doprawdy to śmieszne! Listonosz mówi pannie Indze a ona dziadkowi, zupełnie jak dzieci bawiące się w przedszkolu.
Dziadek: Ciesz się, że powiedziałem ci tylko o tym liście i nie powtórzyłem ci paru innych wiadomości, które przy okazji pan Zenek wyznał pannie Indze bo byś się dowiedziała kto, w co i ile razy za tak marną pensję ma pocałować ciężko pracującego listonosza! Czy ty naprawdę myślisz, że mu się chciało wejść na nasze piętro z taka ciężką torbą listów?
Grzegorz: Nie musiał wchodzić. Mógł wjechać windą.
Dziadek: Akurat! Winda nie działa, bo podobno przerdzewiała i urwała się w niej jakaś lina. Cale szczęście, że ja wczoraj z niej nie korzystałem, bo znając moje szczęście akurat ja bym wtedy nią jechał! Trzask prask i po wszystkim!sad
Grzegorz: Co!? winda znowu nieczynna? To prawdziwy skandal. Jak tu się traktuje mieszkańców naszej spółdzielni w zasadzie mieszkaniowej? Ja pójdę na zebranie w najbliższą środę i osobiście obstawię prezesa. Ja tego tak bezkarnie nie puszczę, żeby za moje ciężko zarobione pieniądze urywały się ze starości jakieś zafajdane liny dźwigowe!
Maryla: Ja na twoim miejscu na to środowe zebranie bym nie szła. Po co masz usłyszeć, że ty tu nie powinieneś mieć pretensji bo i tak od 16 lat nie płacisz czynszu.
Grzegorz: No popatrz, popatrz jak ten czas szybko leci a wydawało mi się, że płaciłem w zeszłym miesiącu.
Dziadek: To wy sobie tu rozmawiajcie a ja lecę do panny Ingi i na pocztę, bo może w końcu jest to ten mityczny przekaz z pieniędzmi od siostrzeńca panny Ingi. Ostatecznie tyle lat oboje na niego czekamy.
Maryla: No ciekawe, ciekawe jak ojciec wydostanie się z budynku skoro winda nie działa?
Dziadek: O wszystkim pomyślałem zawczasu i dokonałem odpowiednich przygotowań. Wózkiem oczywiście nie pojadę i zostawiam go w domu. Widzicie co trzymam w ręku?
Grzegorz: To mi wygląda na kawałek szarego mydła, które przed laty kradłem w swoim zakładzie pracy.
Dziadek: No właśnie Widzicie, że dobrze jest czasem zachomikować coś na ciężkie czasy! Kto mydło z sobą nosi ten się nie prosi - jak mówi stare mandżurskie porzekadło!
Maryla: Nie bardzo rozumiem po co ojcu ten zasuszony, pokruszony śmierdzący kawałek szarego mydła? Chyba nie będzie się teraz kapał? Kąpaliśmy się przecież nie dawniej jak tydzień temu.
Dziadek: Tez wymyśliłaś! Ja bym się kąpał i to przed wyprawa po przekaz panny Ingi? Po prostu wysmaruję sobie szarym mydłem wewnętrzną stronę spodni i zjadę po poręczy!
Grzegorz: Niech ojciec uważa żeby zbytnio się nie rozpędzać i niech zwalnia na zakrętach, bo po takiej ostrej jeździe Sylwia i panna Inga mogą mieć pretensje...
Dziadek: Co wy tam wiecie? Pamiętam jak w niezapomnianym roku 1904 mój osobisty przełożony kapral Jedziniak postanowił zmusić nasz cały oddział do umycia nóg po całonocnym marszu. Musicie wiedzieć, że nie były to zwykle ćwiczenia a bieg na czas z pełnym plecakiem i karabinem i to na dodatek w masce przeciwgazowej. I o te maski rozeszła się cała afera. Ponieważ był środek lata a żołnierze byli brudni i strasznie śmierdzieli, Sebek Sewastopolski jako osoba niezwykle delikatna zameldował kapralowi Jedziniakowi na wieczornym apelu, że on żąda kategorycznie aby cały oddział umył przynajmniej nogi po ćwiczeniach, bo on w takim smrodzie nie zaśnie, a jak nawet zaśnie to jutro nie wstanie na pobudkę, bo z pewnością zaczadzieje od unoszącego się w ziemiance fetoru. Kapral Jedziniak tak się ta niesubordynacją oburzył, że postanowił zastrzelić Sebka za bunt i nie wykonywanie poleceń przełożonych. Kapral wbiegł do ziemianki po służbowy rewolwer i bardzo długo się nie pokazywał. Po godzinie czekania Sebek Sewastopolski postanowił pójść po niego. Nałożył maskę przeciwgazową i już po chwili wyniósł na plecach nieprzytomnego kaprala. Ja jako felczer po zaocznych dwugodzinnych korespondencyjnych kursach weterynaryjnych zająłem się jego ratowaniem. Już po godzinnym sztucznym oddychaniu, wypróbowaną mandżurską metodą polegającą na wpompowywaniu świeżego powietrza w kaprala za pomocą gruszki od lewatywy udało się go docucić. Gdy Sebek ponownie mu się zameldował i przypomniał swoje zadania kapral tylko głośno jęknął, złapał się za głowę i bez jednego słowa protestu kazał cały oddział zaprowadzić do kąpieli. Przed wyjściem każdy z nas musiał mu pokazać, że ma przydziałowy kawałek szarego mydła pobranego z żelaznej rezerwy naszego pułku. Ponieważ akurat obozowaliśmy na wysokim brzegu Amuru niestety nikt nie mógł zejść po stromym i kamienistym brzegu do wody i wtedy ja posmarowałem nogawki spodni mydłem i jako pierwszy zjechałem do wody. Nawet sobie nie wyobrażacie jak taki zjazd wpływa na męskość! Do dziś doskonale pamiętam, że na najbliższej przepustce gdy odwiedziłem zamtuz "Pod Glinianym Kalafiorem" nie moglem wprost się doczekać momentu kiedy te wszystkie gejsze sobie pójdą i dadzą mi święty spokój! Trzask prask i po wszystkim!
Maryla: Jak ojciec będzie opowiadał o Mandżurii to się spóźni na pocztę i nici będą z przekazu panny Ingi bo urząd dzisiaj działa tylko do siedemnastej najprawdopodobnie!
Dziadek: Już lecę a właściwie zjeżdżam! Aaa..............!
Grzegorz: No popatrz Marylko jaka to zmyślna bestia z tego naszego dziadka. Żadne trudności go nie zniechęcają gdy tylko ma w perspektywie wyrwać od kogoś parę groszy.
Maryla: Ciekawa jestem jak Dziadek Jacek dostanie się na pocztę, bo zjazd po poręczy to dopiero pierwszy odcinek podróży.
Grzegorz: Niepotrzebnie martwisz się o to Marylko. Popatrz tylko przez okno. Panna Inga na deskorolce wiezie dziadka w wózku sklepowym. To naprawdę bardzo malownicza i jednocześnie wzruszająca scena. Mnie osobiście z tak dużej odległości przypomina ona swoją figurą zgarbionego Kryszaka z rozwianymi wiatrem białymi włosami A swoją drogą to te wózki są wykonane bardzo solidnie. Nie da się ukryć, że dbałość o klienta w dzisiejszych czasach jest na bardzo wysokim poziomie.
Maryla: Daj spokój wózkom sklepowym i powiedz lepiej dlaczego ostatnio nie pokazuje się u nas Ślepy Leon. Mam wrażenie, że byłeś ostatnio do niego opryskliwy. Sam wiesz ile zawdzięczamy utrzymywanym z nim stosunkom i dlatego żądam od ciebie abyś się go nie czepiał.
Grzegorz: No nie wiem, czy nie wymagasz ode mnie w zasadzie za wiele, ale wiem z cala pewnością, że jeszcze nie traktuję go tak jak on na to zasługuje. Obiecuję ci, że jeszcze trochę wytrzymam!
Maryla: No już dobrze, dobrze ty szmato. Przestań się mazać i choć w ten sposób stań się podobny do prawdziwego mężczyzny!
Grzegorz: Ja się nie mażę, bo sama wiesz najlepiej, że w domu jestem silnym i bezkompromisowym potomkiem rodu Gąsieniców!
Maryla: A może go znowu wsadzili? O, ja nieszczęśliwa znowu bez chłopa parę lat! Że tez zawsze właśnie mnie takie nieszczęście musi dosięgnąć!
Grzegorz: Myślę, że sam ci na to pytanie odpowie bo właśnie widzę go w drzwiach. Ja lubię Leona ale żeby wchodzić do czyjegoś domu tak bez pukania, to jest już szczytem chamstwa. Z kim ty się Marylo zadajesz?
Ślepy Leon: Szaconeczek. Właśnie przed domem widziałem fatroskiego jak Panna Inga wiozła go na wózku! Nie powiem, całkiem malownicza para, ale na mój gust jechali trochę za szybko i nie powinni jednak wjeżdżać na przejście na czerwonym świetle i robić tego slalomu pomiędzy samochodami.
Maryla: Miłość to jest najprawdopodobniej uskrzydlające uczucie a szczególnie na wiosnę gdy cała przyroda budzi się do życia! Ja się nie dziwię pannie Indze, bo z dziadka Jacka jest jeszcze kawał chłopa choć niestety na inwalidzkim wózku Wiem z własnego doświadczenia, że miłość jest ślepa...
Grzegorz: Miłość jak miłość, ale żądza zysku czyli przekazu od siostrzeńca na pewno ślepa nie jest.
Ślepy Leon: Skoro jesteśmy przy temacie szmalu to chciałem wam zakomunikować, że właśnie kończymy z Albertem parę niezwykle ważnych projektów. Gruby Rycho w końcu dopilnował rozmów z koalicją w sprawie prywatyzacji policji i wojska, a Cienki Bolek dla naszych rolników załatwił w Brukseli koncesje na interwencyjny eksport polskiego ryżu do Chin. Zakładamy tez fundacje dobroczynną imienia przyszłej pierwszej damy Rzeczpospolitej Maryli Poszepszyńskiej wspierającej kampanie wyborczą prezydenta.
Maryla: A co się stało ze starym prezydentem, że musimy wybierać nowego?
Ślepy Leon: Jeszcze nic się nie stało ale pracujemy nad tym bardzo solidnie. Ankiety pokażą, że aż 82,53 % społeczeństwa jest już znużona wysokimi cenami jabłek i falą strajków wstrząsającą naszym krajem. Nastała najwyższa pora uszczęśliwić Naród i zmienić prezydenta na kogoś piękniejszego i bezkonfliktowego czyli na Grzegorza Poszepszyńskiego.
Maryla: Ach dziękuje Leonku, a na czym ma polegać praca Pierwszej Damy Państwa? Sam wiesz najlepiej, że ostatnio jestem taka przepracowana... Czy ja jako prezydentowa nie będę miała za dużo do roboty?
Ślepy Leon: Niestety musisz się liczyć z tym, że pewne obowiązki reprezentacyjne i publiczne spadną na twoje barki. Jako moralny autorytet będziesz zobowiązana prowadzić program telewizyjny dotyczący wychowywania dzieci i młodzieży czyli wpajania im eleganckich manier i dobrego wychowania. Dzieci to nasza przyszłość, a sama wiesz, że dobre maniery są młodzieży potrzebne.
Grzegorz: Potrzebna jest raczej obrona przed manierami, w zasadzie, młodzieży!
Ślepy Leon: Właśnie dlatego będziemy przeciwdziałać patologii zakorzenionej w społeczeństwie. W sobotę, realizując plan ogólnokrajowej odnowy zdziczałych obyczajów społecznych, uruchomiliśmy w zaprzyjaźnionej redakcji TV niezwykle ciekawy, nowy kanał edukacyjny o nazwie "Horror dla Wszystkich". Będą tam pokazywane najlepsze kryminały, filmy grozy i inne materiały instruktażowe dla młodzieży szkolnej. Zawsze trzeba pamiętać o intelektualnej rozrywce dla nowej generacji naszej Inteligencji. Wielkiego znaczenia w obecnej chwili nabierają tu słowa wodza Czerwonych Khmerów Pol Pota, wygłoszone gdy przejmował władze w Phnom Penh i organizował masowa przebudowę społecznej moralności: "Taka będzie Rzeczypospolita Khmerska, jakie młodzieży chowanie"! Słowa te okazały się prorocze, czego dowodem jest fakt, że w tak krótkim czasie udało się rzeczywiście pochować parę milionów obywateli. Ale, jak to mawiali Rzymianie, wracajmy do naszych baranów. Największym sukcesem kanału " Horror" będzie to, że widzowie będą go mogli oglądać za darmo i nie będzie tam głupkowatych reklam. Jak widzicie wolna konkurencja wprowadzona w mediach zaczyna być nareszcie widoczna co niewątpliwie wkrótce nam obficie zaowocuje.
Grzegorz: No tak, teraz widzę, że naprawdę szykują się prawdziwe, rzetelne zmiany i to prawdopodobnie na wysokim poziomie. Hong Kong tygrysem gospodarczym Azji a my tu na Placu na Rozdrożu tez będziemy światową awangarda awangardy postępu i tolerancji na wysokim, azjatyckim poziomie.
Ślepy Leon: Równie świetnych pomysłów mamy w szufladzie tysiące. Wkrótce ruszy alternatywny kanał religijny pod duchowym kierownictwem wielce zasłużonego na tym polu redaktora gazety o nazwie "Tak". Obawiam się jednak, że w chwili obecnej powinniśmy zająć się sprawami poważniejszymi. Pierwsza i najtrudniejsza sprawa to odchudzenie Grzegorza. No, z taką figurą nie ma on najmniejszych szans na sukces w wyborach ale ten temat mamy już opracowany do najdrobniejszych szczegółów.
Maryla: No ciekawe jak to zrobicie, bo ja go proszę od lat aby jadł mniej tej mojej zapiekanki z wody i maki, ale to niewiele pomaga. Był i nadal jest gruby.
Ślepy Leon: Kapusta, tylko kapusta!
Grzegorz: Tylko bez wyzwisk proszę. Tak, to prawda, ze pisałem donosy na kolegów i rodzinę, ale nikomu nie zaszkodziłem. Nie brałem tez za swoja działalność pieniędzy czyli była to działalność społeczna! Ja dezinformowałem Urząd i pani Bożena może to poświadczyć pod przysięgą przed Trybunałem Konstytucyjnym.
Ślepy Leon: Mordo ty moja, tu nie chodzi o takie drobiazgi. Grzegorz musi przestawić się na dietę kapuścianą. Na śniadanie kapusta, na obiad kapusta i na kolacje kapusta. Jak wiadomo to świetnie poprawia figurę i rozjaśnia umysł.
Grzegorz: Obawiam się, że nie dam rady jeść ciągle tak podłego i niesmacznego jedzenia. Wiem, że Maryla chciałaby zaoszczędzić na moim wyżywieniu ale to jest nieludzka dieta i ja się na nią nie zgadzam.
Ślepy Leon: No dobrze, niech ci będzie. Raz na tydzień możesz się spić do nieprzytomności co na jedno z dietą wyjdzie, bo jak będziesz spał pod stołem to nie będziesz nic jadł.
Grzegorz: No tak, ale ja mam słabą głowę i szybko się upijam.
Ślepy Leon: To bardzo dobrze bo to obniża koszty kuracji. Oczywiście nie możemy tez zapomnieć o innych terapiach odchudzających. Od dłuższego czasu stały się u nas modne sporty ekstremalne. Szczególnie popularne i widowiskowe jest schodzenie po drabince przeciwpożarowej. Nasi eksperci odkryli, że ćwiczenie to wzmacnia mięsień czwórgłowy goleni i rozwija umysłowo bo dodatkowo dotlenia Senszynkę, organ bardzo ważny oraz czuły na zaćmienia umysłowe. Dobre na schudniecie są tez ćwiczenia samochodowo - bagaznikowe ale trzeba je systematycznie wykonywać.
Maryla: No tak, ale wracając do fundacji to jak sobie wyobrażasz jej funkcjonowanie i pod jakim hasłem będzie ona działała?
Ślepy Leon: Przedyskutowaliśmy to z Albertem i cały plan jest już prawie gotowy. Trzeba wymyślić jakąś wzniosłą i budzącą ogólny szacunek nazwę tej wspanialej i ze wszech miar wzniosłej fundacji. Dobrze by było aby podświadomie nawiązywała do czegoś wielkiego i humanistycznego.
Maryla: To może " Fundacja Poszepszyńskich". To brzmi prawie tak dobrze jak "Fundacja Batorego" bo i cele są podobnie wzniosłe.
Grzegorz: Brzmi to całkiem nieźle, ale to musi być coś o wiele ciekawszego, powiedziałbym coś w apokaliptycznym wymiarze!
Ślepy Leon: To dobry pomysł Grzegorzu, czasem się jednak na coś przydajesz. A wiec proponuje iść za ciosem i nazwać ja: "Fundacja Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego". Jak wiadomo z nikomu niepotrzebnego drzewa, po jego zerżnięciu i odpowiednim uszlachetnieniu procesami obróbki, robi się cenna celulozę a z celulozy papier do drukowania Gazety Więziennej. Będzie to wiec alegoryczny symbol zwycięstwa dobra nad złem. Oczywiście strażnikiem i szafarzem " Wiadomości " będę ja, ale i dla was znajdzie się jakieś zajedzie.
Grzegorz: Podobna nazwa gdzieś mi się kiedyś obiła o uszy, ale to było bardzo dawno i niestety już nie pamiętam gdzie ja słyszałem.
Maryla: Aleś ty dobry i wspaniałomyślny Leonie. Najprawdopodobniej jako kobieta wyzwolona, będę cie wspierać w tym zbożnym dziele wszystkimi siłami. Mam nagromadzonej w sobie tyle pozytywnej energii, że czuje potrzebę, jak dawniej w Prosektorium, pracować 48 godzin na dobę!
Grzegorz: No nie przesadzajmy z ta energią do pracy bo siły należy oszczędzać.
Ślepy Leon: Nie czepiaj się drobiazgów Grzegorzu. Maryla jest przeznaczona do wyższych celów i będzie sponsorem Miłości i Kultury przez duże Q. Na konto naszej fundacji już napływają pieniądze a my jako zarząd będziemy je rozdzielali odpowiednim ludziom i organizacjom. Nasi sponsorzy ze Szwajcarii i wysp Owczych powołali nawet elitarny "Klub Upowszechniania Prawdziwie Europejskiej Rozrywki" w skrócie KUPER. Nawet pismo "Oczywistość" zamieściło na tytułowej stronie sążnisty artykuł pod znamiennym tytułem " Obiecujący KUPER" wyjaśniający szerokim masom do czego służy KUPER, co robi, gdzie jest jego miejsce i co on ludziom da!
Grzegorz: Widzę, że nareszcie powstała prawdziwa, europejska konkurencja dla Indyjskiego przemysłu rozrywkowego Bollywood a KUPER, choć to brzmi dwuznacznie, stanie się źródłem naszego narodowego dobrobytu. Powinno powstać jedno wielkie centrum Upowszechniania Rozrywki, najlepiej tam gdzie już są sprawdzeni specjaliści i głęboko zakorzeniona tradycja. Proponuje gmach na Woronicza bo oni maja wprawę i kiedyś, za czasów Gierka, zbudowali Anglię. No oczywiście nie całą, a tylko Londyn do kręcenia przygód Sherlocka Holmesa. Pan Kwoka mówił, że ponieważ po kręceniu serialu, "skręcili" parę niepotrzebnych nikomu desek, udało się z nich wybudować pół Falenicy i Anina. Nie ważne skąd, ważne jest mieć pierwszy milion! O, zobaczcie, właśnie mi się oderwał drugi obcas od botów. Jak tylko przyjdą pierwsze pieniądze od fundacji będę musiał kupić sobie inne buty. To jednak nie wypada żeby przyszły Prezydent wyglądał jak obdarty żebrak!
Ślepy Leon: Wykluczone. To jest fundacja powołana dla wyższych celów a zarząd nie dopuści do żadnych przekrętów na małą skalę!
Grzegorz: No dobrze, ale tak konkretnie to od czego zaczniemy nasza działalność kulturalna? może od reaktywacji Centralnego Komitetu Kultury Fizycznej?
Ślepy Leon: Oj, ty się doigrasz, jeśli będziesz nadal tak złośliwy! No, ale dobrze, w zaufaniu powiem ci, że w pierwszym rzędzie pieniądze pójdą na zaniedbaną kulturę masową, szeroko rozumianą edukację, ekologię i walkę z ksenofobiami. już w tym miesiącu zorganizujemy pod Szczecinem koncert rodzimej grupy heavy metal "Behemoth" zakonczony zbiorową, Czarną Uroczystością o głębokim, kultowym znaczeniu.
Maryla: Róbta co chceta, ale akcje ta trzeba połączyć ze zbiórką pieniędzy na budowę nowego ekologicznego cmentarza i krematorium dla ultranowoczesnej spalarni zwłok. Nasza służba zdrowia wymaga społecznego wsparcia, a nie od dziś wiadomo, że i emerytom trzeba zapewnić jakąś stabilną przyszłość!
Ślepy Leon: Musicie wiedzieć, że na koncert przyjadą najlepsze kapele "Gothic Metal" ze wschodu i zachodu. Mamy już potwierdzenia występów zespołów: Morbid Angel, Sodoma, Hell Born, Flaki, Kat oraz zespołu "Kuba Rozpruwacz" z Pułtuska. Podobno nawet z Rosji przyjedzie grupa "Smoło - mołcy" z Doniecka, sponsorowana przez Kreml! Sami więc widzicie, że nazwy zespołów gwarantują wysoki poziom artystyczny i Mystic Festival w końcu na stale wpisze się w dziedzictwo polskiej kultury.
Maryla: Nigdy dotąd nie słyszałam o takich zespołach tanecznych, ale jak na Disco Polo nazwy są najprawdopodobniej dość dziwaczne. W prosektorium spotykałam się kiedyś z laborantem o przezwisku Rozpruwacz ale on miał na imię Władek. Pamiętam, że ja sama nosiłam wtedy pseudonim Figlara ale to były prymitywne, zamierzchłe czasy kiedy jeszcze nie znano Disco Polo. Doskonale pamiętam, że często w czasie sekcji zwłok albo gdy ubierałam denata nuciłam melodyjny przebój Połomskiego "Cała Sala śpiewa z nami"! To były czasy!
Grzegorz: Zobaczcie, Ojciec i panna Inga już wrócili. A swoją drogą to się nie spodziewałem, że kobieta w jej wieku będzie tak szybka i sprawna fizycznie.
Dziadek: już jesteśmy choć miałem zupełnie inne plany a to jest list do ciebie Grzegorzu. Do panny Ingi niestety nic nie przyszło.
Panna Inga: No właśnie nastąpiła małą pomyłka i okazało się, że to jest list do pana Grzegorza, a nie przekaz pieniężny od siostrzeńca. Tak liczyłam na pieniądze i na randkę z Dziadkiem Jackiem, a tu znowu rozczarowanie... Planowałam, że pójdziemy do restauracji na wodę Wielka Pieniawa a tu znowu nic z tego..
Dziadek: No właśnie, przypomina mi to dokładnie jak w 1905 roku w obleganym przez Japończyków Port Artur Sebek Sewastopolski obiecał zaprosić mnie na sushi jak tylko dostaniemy zaległy od roku żołd. Wystąpiłem z tym żądaniem do kaprala Jedziniaka i wyobraźcie sobie już kwadrans później w sztabie brygady zakończył się sąd polowy skazujący mnie na degradację i banicję. Z degradacją był kłopot bo trudno szeregowcowi obniżyć stopień wojskowy na niższy. Sąd dywizyjny postanowił wiec w ekspresowym tempie nadać mi stopień generała majora a następnie zdegradować do prostego żołnierza. Tak wysoki stopień, jak ogólnie wiadomo można nadawać na froncie tylko w wyjątkowych okolicznościach, ale Port Artur był wtedy ciągle atakowany. Moja degradacja z generała majora do szeregowca miała podziałać na żołnierzy wychowawczo i oduczyć ich od zadawania głupich pytań dotyczących pieniędzy. Po uroczystej degradacji polegającej miedzy innymi na odebraniu wszystkich dystynkcji wojskowych miał nastąpić najciekawszy punkt programu a mianowicie odcięcie mi wszystkich wojskowych guzików ozdobionych dwugłowym carskim orłem. Ten punkt programu zawsze był najciekawszy bo dawał pole do hazardu i kulturalnej rozrywki. Żołnierze zakładali się czy po odcięciu wszystkich guzików opadną mi tylko wojskowe spodnie czy tez i kalesony odsłaniając cala gołą prawdę o wojsku miłościwie nam panującego Mikołaja II. Niestety tuż po ogłoszeniu mojej nominacji i przyszyciu do mego munduru odpowiednich naszywek i pagonów zaatakowali nas Japończycy i zostałem wraz z całym sztabem wzięty do niewoli. Mnie jako wysokiej rangi oficerowi przysługiwało w niewoli szereg przywilejów a miedzy innymi dostawałem na śniadanie darmową, przydziałową porcje sushi ze smakowitymi kawałkami świeżego tuńczyka i marynowanym imbirem. Do dziś mam w ustach smak mandżurskiego, niezwykle mocnego chrzanu Wasabi, po spożyciu którego w większych ilościach traci się na pięć minut oddech ale bardzo za to poprawia wzrok bo oczy wyłażą na wierzch. Właśnie od tamtego czasu mam doskonały wzrok czego dowodem jest bezsporny fakt, że słoik dżemu truskawkowego wypatrzę nawet wtedy gdy Maryla schowa go za szafą!
Grzegorz: Niech ojciec w końcu przestanie chrzanić o japońskim chrzanie i pokażcie ten list. No tak, adresat się w zasadzie zgadza - Grzegorz Poszepszyński zamieszkały Plac na Rozdrożu.
Maryla: To naprawdę dziwne ale najpierw powiedz nam od kogo dostałeś ten list. Jeśli od jakiejś kobiety to musisz natychmiast bez czytania wyrzucić go do kosza. Najprawdopodobniej już się rozniosło, że będziesz prezydentem i jakieś babsko próbuje mi cie uwieść! już ja dobrze wiem jak to jest z prezydentami.
Grzegorz: Nie przesadzaj z tą zazdrością Marylo. Tu jest stempelek naszej spółdzielni mieszkaniowej, a więc wygląda na to, że Prezes albo jego sekretarka do mnie napisali.
Maryla: No właśnie ta bezwstydna sekretarka. To zawsze tak niewinnie się zaczyna. Jakaś sekretarka, stażystka, cygara, a potem wstyd na całą klatkę schodową i warzywniak!
Grzegorz: już wiem, to może być nakaz eksmisji bo w końcu tak w nieskończoność nie da się mieszkać za darmo.
Dziadek: było nie było, bądź Grzegorzu raz mężczyzną i otwieraj ten list.
Grzegorz: Czy ojciec zawsze musi powtarzać to co mi zawsze wieczorami przypomina Maryla? Teraz naprawdę mam wielkiego stracha bo gdzie my teraz zamieszkamy? A może panna Inga weźmie nas do siebie? Ostatecznie jesteśmy już prawie rodziną bo Dziadek miał podobno do niej stosunkowo poważne zamiary.
Panna Inga: Wykluczone. No, ewentualnie Dziadkiem to ja bym mogla się zająć ale nikim więcej, bo w moim mieszkaniu nie ma aż tak dużo miejsca, a po drugie moje koty nie zgodzą się z waszym Murzynem. Może prezydent Warszawy państwu pomoże, on powinien mieć jakieś fundusze a może jakieś dotacje z Unii na koce i namiot się znajdą. Nigdy nic nie wiadomo ale na pociechę przypomnę, że ostatnio zimy są u nas wyjątkowo łagodne
Grzegorz: Niech się dzieje co chce. Otwieram list. Czytaj Marylko.
Maryla: W związku z rozporządzeniem numer taki a taki z dnia tego a tego oraz z faktem ze wasz budynek zaczyna się totalnie sypać ze starości, zawiadamiam państwa, że z dniem doręczenia listu stajecie się właścicielami zajmowanego lokalu przy ulicy Plac Na Rozdrożu Od tego momentu stajecie się odpowiedzialni wobec prawa za posiadany przez was majątek ze wszystkimi prawnymi tego konsekwencjami. Z poważaniem były Prezes Spółdzielni Alfred Młot.
Dziadek: Co was wszystkich tak zatkało? Cieszcie się bo teraz nikt nas z naszego własnego mieszkania na bruk nie wyrzuci.
Panna Inga: Czemu państwo się nie cieszycie z własnego w końcu mieszkania? Nagle zrobiło się tak cicho jak w grobowcu rodzinnym i powiało zgroza. To ja już chyba sobie pójdę na gore a pan Dziadek jeśli będzie chciał to niech przyjdzie do mnie na herbatkę.
Ślepy Leon: Ogólnie rzecz biorąc jest to wielki sukces, ale myślę, że dla was jest teraz ważniejsze, ze na właściciela spadają koszty naprawy cieknącego dachu, malowania klatki schodowej czyli wszystkie koszta konserwacji i eksploatacji slamsu, w którym mieszkacie. Dodatkowym problemem może byś tez fakt, ze wasz blok został wybudowany na ziemi, która prawnie nie należała do Spółdzielni a wiec pewnie trzeba będzie według przepisów prawa odkupić ja od byłego właściciela. myślę ze 423 zł emerytury Dziadka Jacka może na to nie wystarczyć.
Dziadek: Skoro panna Inga tak nalega to ja już idę do niej na ta herbatkę a wy tu w spokoju zastanówcie się jak odnowić kontrakt z Agencja Towarzyska "Polne Myszki". Trzask prask i po wszystkim!