W zasadzie może to pójść do wątku o opowieściach z życia wzietych, ale po pierwsze - dotyczy rycerzy, a po drugie nie jest z internetu, za to podobno jest prawdziwe.
Radom był miejscem obrad Komisji Skarbowo-Wojskowej. (...) Przez sześć tygodni trwało rozpatrywanie spraw związanych z wojskiem i skarbowością. Zjeżdżali się petenci oraz ci, którzy liczyli na dobrą zabawę lub łatwy zarobek. Z Warszawy i Lublina dla zabawy „ognistych rycerzy” ściągały faworytki Wenus. A wszyscy pogrążeni byli w objęciach Bahusa. Stoły uginały się od jadła, a trunki lały się całymi beczkami.
Tak to opisywał ksiądz Jędrzej Kitowicz:
Na Komisyi radomskiej napatrzeć się było kielichów natłuczonych, obrusów i serwet sosami pozalewanymi, sukien nawet na obojej płci i gorsów białogłowskich takimi bigosami i frykasami uszamerowanemi. Damy nawet, mające wszędzie ekscepcyją do kielichowej kolei, tu go nie znajdywały; jeżeli takowych spełnić nie mogły, przynajmniej odebrać i pokosztować obowiązane były. Trafiło się, że towarzysz pancerny z partyi ukrainnej (...) do panny stojącej w tańcu wypił duży kielich wina, z którym w strych nalanym czekał na nią, aż taniec skończy; a gdy ta wzbraniała się przyjąć do ręki takiego okrutnika – jako niezwyczajna pieścić się tylko z wachlarzami i innymi delikatnymi galanteryjami – towarzysz, poczytując nieodebranie za wzgardę, pełen kielich wylał jej za gors, powiedziawszy komplement jak balas: „Ponieważ WMPanna Dobrodziejka nie jesteś łaskawa przyjąć ode mnie kielicha, niechże przynajmniej kochane cycunie ochłodzą”.
Czy to był Longinus Podbipięta? Dobrze, że już post mamy...