Autor Wątek: Odcinek nr 6, czyli Dziadek Szósty  (Przeczytany 2757 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Baader

  • Hydraulik
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 4027
  • słoiki dżemu truskawkowego +25/-2
  • Płeć: Mężczyzna
Odcinek nr 6, czyli Dziadek Szósty
« dnia: 30 Lipca 2007, 15:24:03 »
Ech, Tom nadesłał ten odcinek już jakiś czas temu ale nijak nie miałem czasu by go uogonkowić. Niemniej w końcu jest. Tekst wymaga chyba więcej drobnych poprawek niż #5 na tym samym etapie, dodam je na przysłowiowego "żywca". Miłej lektury!


Maurycy: Niech mi mama poda młotek.
Maryla: Znowu ci upadł?
Maurycy:Tak, bo dziadek tak mocno pociągnął kabel, że o mało co znowu nie spadłem z drabiny.
Grzegorz: Nie krzyczcie tak głośno, bo się tu zleci cały, w zasadzie, dom. Po co wszyscy w kamienicy mają wiedzieć co my robimy?
Dziadek Jacek: Ja naprawdę jestem już bardzo zmęczony i chciałbym aby Maurycy pospieszył się z tym przybijaniem gwoździ.
Maurycy: Łatwo wam mówić, ale wbić gwóźdź w betonową płytę pięciokilogramowym młotkiem,  to naprawdę trudne zadanie. Przydałaby się wiertarka udarowa.
Grzegorz Wykluczone! Mamy tylko młotek i to powinno ci wystarczyć. Ja w twoim wieku nie miałem nawet młotka i też było dobrze.
Dziadek Jacek: Maurycy już cztery godziny wali w ścianę a i tak nie udało mu się wbić nawet jednego gwoździa. To beznadziejna sprawa.
Maryla A może ty Grzegorzu pomógłbyś Maurycemu? On już nie ma czucia w reku. Dlatego ten młotek mu wciąż wypada.
Maurycy:Trudno utrzymać mały gwóźdź zabandażowanymi palcami. już pięć razy trafiłem się w palec. Ten bandaż z taśmy od maszyny do pisania  jest trochę niepraktyczny, bo strasznie brudzi ścianę.
Grzegorz: Nic się nie bój, Maurycy. Pan Włodzimierz jest mało spostrzegawczy. Pewny jestem, że nawet nie zauważy, że podłączyliśmy się do jego telewizora. Pani Bożena z pewnością też się nie zorientuje, bo ona jest zainteresowana tylko tym, co się dzieje u sąsiadów a nie tym co się dzieje w jej mieszkaniu.
Dziadek Jacek: Miałaś Marylko podlewać kwiaty pani Bożeny gdy ona jest na wakacjach, ale one jakoś tak dziwnie wyglądają.
Maryla: Nie jest aż tak źle, choć kaktusy trochę zwiędły, ale za to wczoraj podlałam wszystkie kwiaty solidnie. Pewna jestem, że do jutra najprawdopodobniej odżyją.
Maurycy: Niech tata trzyma tę drabinę mocniej, bo znowu się przesunęła. Ja w takich warunkach nie mogę pracować!
Grzegorz: To nie moja wina, bo nic prawie nie widzę. Ta poduszka zasłania mi oczy!
Maryla:  Zasłania to prawda, ale nareszcie jest  duża szansa, że drugi raz już nie dostaniesz w głowę spadającym młotkiem. Trzeba przestrzegać przepisów BHP przy pracy na drabinie i pod drabiną. Gdy pracowałam w prosektorium to też musieliśmy przestrzegać masę przepisów. Pamiętam, że niektóre były bardzo uciążliwe. Gdy trzeba było wyjąć denata z górnej półki chłodni to potrzeba było aż cztery osoby. Jedna wyciągała delikwenta, a trzy trzymały chybotliwy taboret. Myślę Grzegorzu, że nie powinieneś narzekać na to, że dbam o twoje zdrowie.
Dziadek Jacek: A ja już jestem głodny. Zjadłbym chleba z dżemem palce lizać To wbijanie gwoździ trwa już tyle godzin. A może Marylko zrobiłabyś zapiekanki z mąki i wody?
Maryla: Wykluczone! Jadł już ojciec dzisiaj!
Dziadek Jacek: Jadłem, ale chleb z dżemem truskawkowym, a teraz chce abyś zrobiła zapiekanki. Po prostu przykleimy kabel zapiekanką do ściany i będzie po problemie. To jest o wiele lepsze rozwiązanie niż wbijanie gwoździ w beton. Pamiętam jak w niezapomnianym roku 1904 w obleganym przez Japończyków  port Arturze został utworzony  Polowy Zakład   Prowizorycznych  Remontów. Ponieważ brakowało fachowców znających się choć trochę na robocie, oddelegowano mnie, bo kiedyś po pijanemu opowiadałem w kasynie, że widziałem jak mechanik naprawia samochód. Jako fachowcowi z doświadczeniem kapral Jedziniak powierzył mi remont pancernika "Pobieda", który nieoczekiwanie został trafiony pociskiem artylerii  japońskiej. Wybuch wyrwał kawał pokrycia kadłuba okrętu w części dziobowej. Pragnąc szybko dokonać naprawy powołałem wydział techniczny tego przedsiębiorstwa pod nazwa Mandżurskich Łodzi Obsługa Techniczna  w skrócie: MŁOT. Na czele tego wydziału stanął główny specjalista oddziału remontowego, Sebek Sewastopolski i raźno wziął się do roboty. Kazał do największego kotła remontowanego pancernika wsypać 5 ton mąki ryżowej i gotować tak długo, aż się zrobi świetnej jakości klej ryżowy. Za pomocą tego kleju i pakuł profesjonalnie i szybko naprawił ubytek w kadłubie pancernika. Gdy tylko klej należycie wysechł kadłub został  grubo pomalowany farbą olejną i okręt znowu wyszedł w morze aby chlubnie pełnić swoją marynarską powinność. Jakie były dalsze losy pancernika "Pobieda" dokładnie nie wiem, bo wkrótce zatonął, a wszystkie jego tajemnice  przykryły fale oceanu.
Grzegorz: Myślę, że tym razem powinnaś Marylo posłuchać ojca. Kleistość twoich zapiekanek jest ogólnie znana, a więc nie powinno być najmniejszego problemu z przyklejeniem kabla do ściany i sufitu. Takie połączenie  będzie nawet bardziej ekologiczne i estetyczne, bo jednak plamy zostawiane na ścianach przez Maurycego są naprawdę ohydne.
Maryla: To poczekajcie chwile. Pójdę, pożyczę trochę mąki i zaraz przyrządzę  zapiekankę.
Maurycy: Nareszcie mogę trochę odpocząć i zejść z drabiny. Mam już  dość tej roboty. Nigdy nie myślałem, że praca instalatora kabli telewizyjnych jest taka niebezpieczna.
Grzegorz: Ja tez nie przypuszczałem, że noszenie poduszki przywiązanej do głowy jest aż takie męczące.
Maurycy: Mamy trochę wolnego czasu to włączę telewizor. Musimy tez sprawdzić jakie kanały wykupił pan Włodek. Ostatecznie od tego zależy co my u siebie będziemy oglądali.
Grzegorz: Zobacz czy jest kanał sportowy. Pewny jestem, że będą transmitowali zawody golfa. U mnie w pracy wszyscy pracownicy z rachuby grają w golfa i siedząc na sedesach, godzinami opowiadają o tym. Gdy na własne oczy zobaczę jak ta gra wygląda tez będę mógł przyłączyć się do dyskusji i tez opowiadać.
Dziadek Jacek: Zobacz tez czy są jakieś kanały dla mnie. Myślę, że każda szanująca się siec telewizyjna powinna nadawać ze dwadzieścia kanałów dla weteranów wojny rosyjsko - japońskiej!  Maurycy no co ty robisz? Nie przełączaj tak szybko kanałów, bo nic nie widzę a najlepiej poczekaj chwilę, bo muszę bliżej podjechać wózkiem. Niestety oczy już nie te co dawniej a wiadomo, że takie programy najlepiej oglądać z bliska.
Maryla: już jestem z mąką. Zaczekajcie chwile, tylko doleje wody i rozmieszam mąkę z woda. O, widzicie, już zapiekanka jest gotowa. Maurycy właź szybko na drabinę i klej kabel!!!
Grzegorz: Czy mógłbyś mniej chlapać? Mam cale oko zaklejone i znów nic nie widzę. Oszczędzaj zapiekanki, bo musisz umocować jeszcze ponad 40 metrów kabla. Przez twoje rozrzutne szastanie klejem zrobiło się tez strasznie ślisko i mogę mieć trudności w utrzymaniu drabiny. To naprawdę staje się niebezpieczne!
Maurycy: już prawie skończyłem. Niech tata trzyma mocno i nie trzęsie drabiną, bo znowu z niej spadnę, a wtedy nawet poduszka nie pomoże, bo ja ważę o wiele więcej niż młotek.
Maryla O, jak ładnie tańczą. Tez chciałabym tak tańczyć, ale ty Grzegorzu nigdy tak ze mną nie tańczyłeś. Ty zawsze bałeś się i kryłeś po kątach.
Grzegorz: Bo ty Marylo tańczysz za szybko i nie zwracasz uwagi na muzykę. Jak to mówią u nas w górach: muzyka ci w tańcu nie przeszkadza!
Maryla: Ależ to by było pięknie, gdybym mogla zatańczyć w takim konkursie telewizyjnym. Pewna jestem, że pani Bożena pękłaby z zazdrości!
Maurycy: To nie takie proste zadanie zatańczyć w telewizji. Trzeba latami trenować albo być córką byłego pana Prezydenta i dopiero wtedy ma się szansę w takich zawodach.
Dziadek Jacek: Przekonałeś mnie Maurycy!  Myślę, że ja tez tam powinienem wystąpić. Ja jestem spokrewniony z byłym kandydatem na Prezydenta a to prawie to samo co być spokrewnionym z byłym prezydentem. Byłem uczestnikiem kampanii wyborczej, a wiec jestem ludziom znany. Program nosi tytuł "Taniec z Gwiazdami" a ja niewątpliwie zasłużyłem na miano "Gwiazdy rozrywki", bo Sylwia, w czasie naszych zabaw, zawsze się śmiała.
Maryla:  Nie gadajcie tyle, lepiej patrzcie jak elegancko podskoczyli i nawet nie upadli! To takie romantyczne!
Maurycy: Tak. Uważam, że Dziadek ma pewne szanse wystąpić w takim programie i zatańczyć tam, na przykład, z panną Ingą. Żeby jednak uzyskać sukces trzeba by się odpowiednio przygotować. Do tego jest potrzebny zgrany zespół ludzi i kupa szmalu. Ktoś musi dobrać muzykę, zapewnić stroje i ułożyć całą choreografię. To jest ogromne, drogie przedsięwzięcie, a co tu kryć, my na cos takiego nie mamy pieniędzy.
Grzegorz: A wcale nie! Ja, osobiście mogę się tym wszystkim zająć, bo jestem do tego należycie przygotowany. My, ludzie gór mamy taniec i muzykę w zasadzie we krwi. Ostatecznie nazywałem się Gąsienica, a urodziłem blisko Zakopanego!
Maryla: Myślę, że ma się największe szanse na sukces gdy się tańczy do romantycznej ale i żywiołowej muzyki. Ja proponowałabym jakiegoś walca, no ostatecznie tango.
Grzegorz: Co ty opowiadasz, Marylo? Ty się na tym zupełnie nie znasz. To musi być cos oryginalnego. Ja proponowałbym ognistego, swojskiego, patriotycznego "Zbójnickiego" i to ze przyśpiewką!  Hej!
Dziadek Jacek: Nie drzyj się tak głośno Grzegorzu, bo nie jesteś u siebie w domu.
Maurycy: Jeśli macie różne zdania co do muzyki to weźmiemy średnią. Jak dodamy tango do zbójnickiego to wyjdzie disco polo. Skoro muzykę mamy już z głowy, to pomyślmy nad strojami do takiego publicznego występu.
Dziadek Jacek:  Pamiętam jak w 1924 na balu u hrabiny Piksińskiej występowałem w białym fraku. było bardzo wesoło, bo  trzy damy pobiły się o zaszczyt  zatańczenia ze mną białego tanga. Zrobiło to na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jedna z nich tak się przy tym zgrzała, że nazajutrz dostała zapalenia płuc i musiała dwa tygodnie sama leżeć w łóżku.
Maryla: może i ładny jest biały frak ale w dzisiejszych czasach trudny do zdobycia.
Dziadek Jacek: Niestety, to prawda, bo z tego stroju zostały mi tylko kalesony i to nie całkiem białe.
Maryla: Wyboru więc za wielkiego nie mamy. Na szczęście z kreacją panny Ingi nie będziemy mieli wielkiego problemu, bo najlepiej prezentuje się w stroju, w którym pracuje w seks szopie. No, może kolory są za bardzo wyzywające a tu i owdzie sukienka jest za kusa, ale dla potrzeb TVN to wystarczy. Nie ma co przesadzać ze zbytnią elegancją czy skromnością.
Dziadek Jacek:  Mam świetny pomysł! Ja ubiorę się w swój mundur z orderami i w lakierki do trumny. Za mocne to one nie są, ale na takie telewizyjne tańce wystarczą. Większość ujęć będzie i tak w planie amerykańskim to na buty nikt nie zwróci uwagi.
Grzegorz: Teraz najważniejsza sprawa, choreografia. Pierwsze pytanie czy ojciec będzie tańczył w wózku czy bez wózka?
Maryla:  A co to za taniec w wózku? To mało efektowne i niewygodne. Gdy pracowałam w prosektorium to różne rzeczy robiło się na wózkach, ale nigdy nie tańczyło. To znaczy zdarzało się, że tańczyłam na wózku, ale w wózku nigdy! Ostatecznie jestem porządną kobietą, z zasadami!
Maurycy: może dziadek powinien siedzieć w wózku, a panna Inga będzie wózek popychała w takt muzyki discopolo. To by było nowatorskie i zaskakujące rozwiązanie?
Grzegorz: Głupi jesteś Maurycy. Najlepiej będzie kiedy dziadek będzie siedział w wózku i tańczył jako wojskowy z Mandżurii rosyjskiego kozaka z przysiadami i przytupem.
Maryla: Ciekawe jak to będzie robił skoro siedzi?
Grzegorz: To bardzo proste. będzie podciągał raz lewą, raz prawą nogę.
Maurycy: No tak, ale będzie to bardzo niepoważnie  wyglądało, zupełnie jak przewrócony na grzbiet stary karaluch, który macha nogami w powietrzu.
Grzegorz: To będzie nawet lepsze i bezpieczniejsze niż normalny taniec. Wykluczy to możliwość nadeptania na stopę partnerki, a wszyscy wiemy, że panna Inga to bardzo wrażliwa kobieta. Gdy gramy w salonowca zawsze z płaczem wycofuje się w połowie zabawy.
Dziadek Jacek: Dobrze, że mi o tym przypomniałeś Grzegorzu! Pamiętam doskonale jak w niezapomnianym roku 1905 mój bezpośredni przełożony, niezapomniany kapral Jedziniak dla rozproszenia okopowej nudy urządził  dobroczynny bal publiczny. Przybyły wszystkie zaproszone pary z sąsiednich oddziałów, a nawet z tej okazji został zwolniony z garnizonowego aresztu Sebek Sewastopolski. Orkiestra grała tak głośno, że Japończycy przysłali parlamentariuszy z ultimatum, że albo my przestaniemy grac albo oni rezygnują z oblężenia. Oczywiście ulegliśmy ich prośbie i osobiście skonfiskowałem wszystkie instrumenty muzykom. Aby bal mógł nadal trwać, po długich dyskusjach, wydelegowaliśmy na ochotnika starszego szeregowca Ignaca Owsiaka aby grał na cymbałach. Ciche, ale jednocześnie melodyjne dźwięki pobudziły tancerzy do pląsów. Kapral Jedziniak elegancko poprosił Sebka do ognistego tanga argentyńskiego, i wywiódł go śmiało na środek ziemianki. Onieśmielony wyróżnieniem Sebek zmylił krok taneczny i obcasem wgniótł w klepisko parkietu lewą stopę partnera. Za to przekroczenie regulaminu wojskowego został natychmiastowo skarcony ręką przez kaprala Jedziniaka. W rezultacie wypadła mu z zawiasów żuchwa i do końca balu nie mógł otworzyć ust. Ta małomowność i tajemniczość oraz brak wszelkiego sprzeciwu Sebka bardzo się wszystkim podobała i miał on do końca balu ogromne wzięcie. Niestety, po balu zaczęły się same kłopoty. Kontuzja Sebka trwała prawie tydzień i dla wszystkich była bardzo uciążliwa. Nie mógł meldować się swemu dowódcy ani odpowiadać na pytania. Wydawał tylko mało zrozumiale dźwięki, bo mógł otworzyć usta tylko na dwa milimetry. mógł pic tylko przez słomkę a jeść mógł tylko makaron spaghetti oraz naleśniki pokrojone w paseczki, oczywiście  bez dżemu.
Maryla: Czy ojciec może być choć parę minut poważny i przestanie mówić o jedzeniu? Ostatecznie uzgadniamy bardzo istotne sprawy związane z karierą sceniczną taty. Taki występ w TV otwiera drzwi do wielkiej kariery. Cala nasza rodzina wiąże ogromne nadzieje z tym telewizyjnym debiutem.
Grzegorz: Po takim występie publicznym, koniecznie będę musiał zorganizować całą serię wywiadów z dziadkiem oraz pokazów tańca w rozmaitych miastach. Tournée po Małkini, Iławie czy Kolbuszowej zapewni nam tez ogromny sukces materialny. Zdobytą gotówkę zainwestuje na warszawskiej giełdzie, w akcje "Żywca" lub "Polmosu" co pozwoli nam na dostatnie, beztroskie życie.
Dziadek  A  ja mam pomysł na efektowny finał występu. Na koniec tanecznej prezentacji ku wielkiemu zaskoczeniu widzów  dziarsko zeskoczę z wózka, odepchnę go na bok, a sam, na środku estrady zrobię pełny szpagat.
Maurycy: Dziadek jest za mało giętki na tak skomplikowane ewolucje cyrkowe. Aby zrobić szpagat to trzeba latami całymi trenować!
Dziadek Jacek: Co ty tam wiesz smarkaczu! Jeden, jedyny raz, to każdy może zrobić szpagat! Trzask prask i po wszystkim!
« Ostatnia zmiana: 23 Sierpnia 2007, 08:26:48 wysłana przez Baader »
Hochsztapler pan jesteś panie starszy! Zwykły hoch... hochsztapler!!!

Offline Leon74

  • Łebmajstrowy
  • Pierdziel
  • Ekspert Toaletowy
  • *
  • Wiadomości: 714
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-1
  • Płeć: Mężczyzna
    • 33741
    • Rodzina Poszepszyńskich Łebsajt
Odp: Odcinek nr 6, czyli Dziadek Szósty
« Odpowiedź #1 dnia: 23 Sierpnia 2007, 18:19:57 »
"Pamiętam jak w niezapomnianym roku 1904 w obleganym przez Japończyków port Arturze został utworzony Polowy Zakład Prowizorycznych Remontów".
PZPR? Już gdzieś mi się obiła o uszy ta nazwa...
A odcinek jest już na stronie:
http://www.poszepszynscy.info/tfurczosc/tom6.html
"Obsesja destrukcyjna dezawuuje krańcowość".
Pzdr, Leon Junior (widzący).

Offline Fasiol

  • ZOMOwiec
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *****
  • Wiadomości: 22921
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-10
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Odcinek nr 6, czyli Dziadek Szósty
« Odpowiedź #2 dnia: 28 Września 2007, 19:14:16 »
"Pamiętam jak w niezapomnianym roku 1904 w obleganym przez Japończyków port Arturze został utworzony Polowy Zakład Prowizorycznych Remontów".

Z taką panią kapral Jedziniak broniłbym portu do krwi ostatniej.
« Ostatnia zmiana: 28 Września 2007, 19:45:28 wysłana przez Fasiol »
Bóg stworzył ziemię, niebo i wodę, księżyc i słońce. Stworzył człowieka, ptaki i zwierzęta. Ale psa nie stworzył. Bo psa już miał.

Offline Daga van der Mayer

  • Chomik (Chemik)
  • Nowy Bułczarz
  • ***
  • Wiadomości: 36
  • słoiki dżemu truskawkowego +2/-0
  • Płeć: Kobieta
  • Strzykwa ogórecznik.
    • Takie tam... mecyje...
Odp: Odcinek nr 6, czyli Dziadek Szósty
« Odpowiedź #3 dnia: 30 Września 2007, 23:55:22 »
Zaiste urocza niewiasta ;D
Życie jest jak chemia.
Sa pierwiastki lekkie,
pierwiastki szlachetne,
proporcje szalone,
liczby nieskończone.