Autor Wątek: Odcinek Rodziny Poszepszyńskich nr 2  (Przeczytany 2268 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Baader

  • Hydraulik
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 3839
  • słoiki dżemu truskawkowego +25/-2
  • Płeć: Mężczyzna
Odcinek Rodziny Poszepszyńskich nr 2
« dnia: 01 Lipca 2007, 23:55:19 »
Odcinek autorstwa Toma Kaczora, jak i poprzedni. Na horyzoncie jest i trzeci (!) jeno muszę mu jeszcze dorobić polskie znaki.

Dziadek. Grzegorzu! Podsuń stołek do antresoli, bo sam nie dam rady.
Grzegorz. Czego ojciec znowu tam szuka? Przecież tam są tylko nasze zimowe ubrania i stare buty.
Dziadek. Aaaa nie tylko. Jest tam tez moja trumna i znicz nagrobkowy. Musze coś sprawdzić
Maryla.  Ależ tato, twojej trumny z papieru i lakierków na pewno nikt z nas nie ruszał Leżą tam jak leżały i czekają na odpowiednia chwile życia, a właściwie śmierci taty. O ile się nie mylę nie trzeba ich jeszcze stamtąd ściągać bo tata czuje się jak na swoje 100 lat całkiem rześko.
Dziadek. Czuję się świetnie i dlatego muszę coś sprawdzić. Marylko, pomóż mi zdjąć te trumnę, bo dla mnie samego jest za ciężka. Naprawdę trudno utrzymać równowagę z trumną nad głową stojąc jedną nogą na taborecie a drugą na wózku inwalidzkim na kółkach.
Grzegorz. I po co ojcu ta trumna?
Dziadek. Po co? To chyba oczywiste. Mam ponad 100 lat i muszę być przygotowany na wszystko.
Grzegorz. Czy mam przez to rozumieć, że ojciec właśnie teraz chce umrzeć? Teraz, gdy oglądam swój ulubiony program telewizyjny? Marylo, twój ojciec znowu usiłuje wyprowadzić mnie z równowagi. Ja niedawno miałem zawał i nie mogę się denerwować
Dziadek. Jeśli nie chcesz się denerwować to pomóż mi zdjąć trumnę i zanieść ja na balkon.
Maryla.  Już nie kłóćcie się, a ty Grzegorzu możesz chyba czasem ustąpić mojemu ojcu. Pomóż mu zanieść ją na balkon to będziesz mógł w spokoju oglądać telewizje. A tak właściwie to po co taszczy ją ojciec na balkon?
Dziadek. Jak to po co? Musze wystawić ją na słońce, bo zapleśniała od wilgoci. Muszę tez coś sprawdzić
Grzegorz. Ciekawe co?
Dziadek. Muszę sprawdzić czy się w niej jeszcze mieszczę. Moglem przecież urosnąć przez ostatnie pięć miesięcy i może się okazać, że trumna jest za krótka.
Grzegorz.  No nie! Trzymajcie mnie, bo ja już nie mogę słuchać tych bzdur. Urosnąć w tym wieku? Chciał chyba ojciec powiedzieć skurczyć się ze starości!?
Dziadek. A właśnie, że nie. Wiek nie ma z tym nic wspólnego, a ja rosnę bardzo szybko. Pamiętam jak kiedyś stojąc na warcie udało mi się ściągać z pijanego Chińczyka całkiem dobry jeszcze podkoszulek bawełniany trochę tylko przetarty na łokciach. Kiedy następnego dnia wyprałem i osuszyłem go na słońcu to nie moglem się w niego zmieścić. Najwidoczniej tak urosłem po spożyciu solidnego wojskowego  suchara na śniadanie Dziś zaś jadłem na śniadanie  chleb z dżemem, palce lizać, a więc też mogłem sporo  urosnąć
Grzegorz. Marylo, twój ojciec znowu opowiada coś bez sensu.
Maryla.  A nie myślał ojciec, że podkoszulek po praniu mógł się po prostu skurczyć?
Maurycy.  Albo, że Chińczyk był od dziadka dużo mniejszy?
Dziadek. Co wy tam wiecie gamonie. Nie gadajcie tyle tylko pomóżcie. Teraz trochę w lewo  i połóżcie ją dokładnie na tych dwóch taboretach. Ustawiłem je na słońcu to teraz trumna  szybko wyschnie. No nareszcie mogę się wyciągnąć i sprawdzić czy nie jest za krotka.
Maurycy. . Dziadek Jacek prezentuje się w trumnie bardzo malowniczo. Brakuje tylko gromnic i można by nazwać tą kompozycję "Martwa natura na balkonie". Jaka szkoda ze Sylwia tego nie widzi. Jestem pewien, że dziadek bardzo by się jej podobał w tej bądź co bądź nietypowej sytuacji.
Dziadek. Dziękuję ci Maurycy za słowa uznania. Bardzo wygodna trumna, czuję się wspaniale na tym słoneczku Zupełnie jak na wczasach w Zakopanem i tylko leżak jest trochę inny! Będę musiał się trochę poopalać, bo ostatnio mało wychodzę na spacery.
Maryla.  Ojciec nie wychodzi z domu, bo cały wolny czas spędza na podglądaniu sąsiadow w bloku naprzeciwko i na ogródkach działkowych.
Dziadek. To świetnie, że mi przypomniałaś. Marylko przynieś mi do trumny moja lunetę. Sam bym po nią poszedł, ale tak wygodnie się ułożyłem, że sama rozumiesz nie chce mi się ruszać. W tej pozycji z luneta w ręku będę się czul jak zwiadowca na wysuniętym posterunku. Dawno już nie podglądałem w pozycji lezącej. Ostatni raz bylem w takiej  samej sytuacji w niezapomnianym roku 1905 gdy byliśmy w okrążeniu. Nasz niezapomniany kapral Jedziniak wysłał mnie na ochotnika na zwiady abym wyśledził co i z kim robi nasz kolega Sebek Sewastopolski. Podkradłem się nocą na tyły wroga i po długich poszukiwaniach odnalazłem Sebka. Grał on w pchełki z tygrysem ussuryjskim. Oczywiście jako lepszy gracz ograł go do ostatniej pchły, a potem zaczął się strasznie drapać i z krzykiem, w wielkim popłochu wbiegł do naszego obozu. Jego wygrana rozlazła się po wszystkich oddziałach powodując ogólną panikę. Kapral Jedziniak na czele wojska z ogłuszającym rykiem rzucił się do rzeki i w ten sposób wyprowadził cały oddział z japońskiego okrążenia. Data tego brzemiennego w skutki wydarzenia przeszła do historii wojskowości i uznaje się ja jako pierwsza udana  Japońska próba zastosowania  broni biologicznej na polu walki.
Maryla.  Już by ojciec przestał opowiadać te bzdury. A tu jest luneta. Umyłam ja, bo cały obiektyw upaprany był w dżemie Ze tez ojciec widzi coś przez tak brudny obiektyw. Pewnie tylko muchy przylepione do dżemu Przylatuje ich tu  tyle ze śmietnika, że czasami wyglądają jak ciemny bzyczący obłok.
Dziadek. Śmietnik to niezwykle ciekawy obiekt do obserwacji. Widziałem tam wczoraj pannę Ingę przy pracy. Czekaj Marylko, musze nastawić lunetę i sprawdzić czy nie kreci się tam któryś z naszych sąsiadów. O widzę, widzę! To pan  Słowikowski  w swoim długim ciemnym, wyjściowym płaszczu.
Maryla.  W  płaszczu w tak upalny dzień? Czy ojciec jest pewny? Godzinę temu widziałam go koło windy, ale wtedy był ubrany tylko w lornetkę zawieszoną na szyi.
Dziadek.  Widzę dokładnie co robi.. Właśnie na kij od miotły nawija jakąś kolorową szmatę
Maurycy.   Dziwne. Przecież pierwszy maja dawno już minął.
Dziadek. To bardzo ciekawe gdzie, do kogo  i po co idzie Pan Słowikowski  w tak gorący i słoneczny dzień
Grzegorz. Nam nic do tego. Ostatecznie żyjemy w wolnym kraju i każdy może robić co mu się żywnie  podoba nawet w tak gorący dzień jak dziś. On pewnie idzie  nad Wisłę opalać się.
Dziadek. Opalać w  płaszczu? Przecież to nawet nie jest płaszcz kąpielowy. Wiecie co, wy tu sobie posiedźcie i popatrzcie przez lunetę a ja wyprowadzę Murzyna na spacer. On już dwa miesiące nie wychodził z domu. Niech i on skorzysta z ładnej pogody i trochę sobie pobiega. Murzyn do nogi. A teraz szybko  wózkiem do windy!
Grzegorz. Popatrz Marylo ile energii przybyło Dziadkowi po tak krótkim pobycie w trumnie. Aż strach pomyśleć ile w nim będzie sil gdy zamieszka tam na stale..
Maryla.  Przerażające!  A ty chciałeś go po śmierci poddać kremacji.
Maurycy.  Czy widzicie jak się zrobiło cicho i spokojnie od czasu gdy Dziadek Jacek wyszedł na spacer? Można spokojnie zebrać myśli.
Grzegorz Nareszcie będę mógł  spokojnie przeczytać swoją ulubiona gazetę "NIE" nie w kuchni a  w  miejscu do tego przeznaczonym czyli w ubikacji.
Maryla.  Coś długo ojciec nie wraca. Nie widzę go na podwórku
Maurycy. . Oczywiście, że go tam nie ma bo popędził za panem Słowikowskim. Odnoszę wrażenie, że dziadek Jacek go śledzi Jest to rzadki przypadek gdy podglądacz jest podglądany!
Maryla.  Co za błoga cisza!!
Grzegorz. Wygląda na to, że długo nie potrwa, bo właśnie widzę jak twój ojciec Marylo wjeżdża na pełnym gazie na podwórko. Jedzie tak szybko, że Murzyn nie może go dogonić i biedny pies został daleko w tyle.
Maurycy.  Patrzcie, patrzcie!!! Dziadek Jacek jedzie na przełaj przez trawniki i klomb kwiatowy dozorcy. Jeśli się nie wyrobi na zakręcie, to wpadnie na trzepak. Właśnie zawadził kolem wózka i porysował lakier na samochodzie pani Bożenki. Słyszycie? Włączył się alarm i pan Włodek krzyczy przez otwarte okno. Ciekawe dlaczego dziadek tak się spieszy? Przecież to nie jest rajd Paryż - Dakar, a dziadek nie jedzie przez Saharę.! Czuję, że się szykuje gruba awantura.
Pani Bożena.  W imieniu prawa proszę otworzyć. Gdzieście go ukryli? A może schowaliście go do szafy. proszę nie utrudniać przeszukania pracownikowi Urzędu.
Maryla.  Ależ pani Bożenko, proszę odłożyć tę siekierę. Naprawdę dzisiaj nie widziałam pana Włodka i nigdzie go nie ukryłam. A zresztą w domu jest Grzegorz. Ja jestem uczciwa kobieta i nigdy w obecności męża nie chowałabym kochanka do szafy czy pod łóżko!
Pani Bożena.  Ja nie szukam tego pantoflarza Włodka tylko tego pirata drogowego pana Dziadka Jacka. Swoim wózkiem zdarł mi cały lakier z boku samochodu. Dopiero wczoraj odebrałam go od lakiernika po ostatniej stłuczce!
Dziadek. Ratunku!  Kryć się, kryć się!. Jak to dobrze, że panią tu widzę pani Bożenko i do tego z siekiera w rekach. Jakby się o mnie pytali to proszę powiedzieć, że ja tu nie mieszkam, pani mnie nie zna, a w ogóle to wyprowadziłem się stad jeszcze w 1915 roku.
Maurycy.  Dziadku, co się stało, żeś tak pędził? Twój wózek to nie samochód rajdowy. Zobacz, powyginałeś szprychy i kola są scentrowane. To prawdziwy cud, że możesz nim jeszcze jeździć.
Dziadek. Cudem jest to, że udało mi się uciec i ze jeszcze żyję. Ostatni raz tak szybko uciekałem w niezapomnianym roku 1912 przed mężem Aleksandry Iwanownej Pietrownej. Gonił mnie od St. Petersburga aż do Mławy.  Do dziś pamiętam długie,  upojne  noce  spędzone z Aleksandra Iwanowna. Właśnie przez to wybuchła cala awantura. Z Mandżurii przywiozłem swój ręczny zegarek słoneczny ale nad Newa całkowicie straciłem orientację w czasie, bo gnomon całkowicie się rozregulował podczas Białych Nocy. Myślałem, że jeszcze mam sporo czasu a tu okazało się, że i zegarek mi stanął. Zazdrosny mąż wrócił z pracy i z rewolwerem w ręku wtargnął do sypialni. Musiałem uciekać przez okno skacząc z drugiego pietra prosto w kłujące krzaki. Och!, co to była za wspaniała gonitwa. Niestety,  w całym zamieszaniu zgubiłem swój  zegarek z piękną, pamiątkową dedykacją od kaprala Jedziniaka i Sebka Sewastopolskiego. Rok później zegar ten został  wywieziony nad Morze Czarne i właśnie jego wskazania posłużyły do określenia czasu wybuchu Rewolucji Październikowej i sławnego ataku na Pałac Zimowy. Do dziś te droga memu sercu pamiątkę można oglądać w gablocie  za szkłem w Ermitażu.
Grzegorz. Wszystko bardzo ładnie, ale co to idiotyczne opowiadanie ma wspólnego z  paniczną ucieczką ojca i połamanymi kołami wózka?
Dziadek. Po prostu chciałem wam uświadomić jak bardzo zagrożone jest moje życie
Maryla.  Grzegorzu, weź od pani Bożenki siekierę i stan blisko drzwi. Maurycy, zamknij drzwi na łańcuch, weź lunetę i wyjdź na balkon obserwować czy ktoś nie idzie śladem Dziadka.
Grzegorz. Czy ja w końcu mogę się dowiedzieć od twojego ojca Marylo co spowodowało jego  paniczną ucieczkę i zniszczenie, bądź co bądź, wartościowego wózka inwalidzkiego. W końcu jest środek dnia, a my żyjemy w środku cywilizowanej Europy; w wolnym, demokratycznym kraju liczącym prawie 40 milionów  światłych i wykształconych obywateli. To nie jest jakiś tam dziki Zachód.
Dziadek. To ja wam powiem. Postanowiłem zabawić się w sławnego detektywa Rutkowskiego i śledzić pana Słowikowskiego. Bardzo mnie ciekawiło gdzie i po co idzie z tym sztandarem. Posadziłem Murzyna na swoje kolana i pojechaliśmy całkiem niedaleko, bo tylko dwie przecznice na lewo od naszego domu. Pan Słowikowski podszedł do grupy jakichś kolorowo ubranych panów i zaczął im coś pokazywać Wzbudziło to wśród nich ogromne zainteresowanie. Ja podjechałem do innej grupy kolorowo ubranych pań. No sami rozumiecie, że to towarzystwo bardziej mnie interesowało. Jedna pani o tubalnym glosie ubrana w czarną skórzaną kamizelkę z metalowymi, błyszczącymi ozdobami spytała mnie czy chce przyłączyć się do parady. Gdy powiedziałem, że chcę, druga powiedziała, że ze zwierzętami tu nie można. Gdy to usłyszał stojący obok pan o aksamitnym glosie powiedział, że jego grupa też mnie nie chce i ze on osobiście  jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo parady i na pewno  nie dopuści do prowokacji szytej aż tak grubymi nićmi. Wokół mnie zaczęli się gromadzić ludzie i z tonu ich okrzyków wyczułem, że lepiej będzie gdy szybko opuszczę to zgromadzenie. W międzyczasie podszedł do nas pan Słowikowski i rozpiął płaszcz, bo chyba zrobiło mu się gorąco na słońcu. Gdy to zobaczył Murzyn podbiegł do pana Słowikowskiego głośno szczekając. Na to stojący obok, z wielkim tęczowym plakatem, pan krzyknął:  "Biją naszych" i zamierzył się na Murzyna trzymanym w reku  grubym trzonkiem. Ja krzyknąłem:"Biją Murzyna" i popędziłem mu na ratunek. Wtedy stojące obok młode blondynki wyglądające na studentki zaczęły mnie pytać czy to ten Murzyn od poezji afrykańskiej i czy mogą mu się na coś przydać. W tym momencie do parady wmieszała się stojąca obok podgolona młodzież z okrzykami, że nie dadzą zrobić krzywdy biednemu zwierzęciu. Nie wiadomo kiedy wokół mnie zrobiła się kotłowanina na całego. Nagle dostałem transparentem  z napisem "Lambda" w głowę tak mocno, że zobaczyłem cala resztę liter alfabetu. Dokładnie tak samo dostał w głowę kolbą karabinu mój osobisty,  legendarny dziś dowódca kapral Jedziniak w  roku 1905 przy czwartym szturmie Japończyków na Port Artur. Ktoś w zamieszaniu popchnął mój wózek i wpadłem w sam środek bójki. W uratowaniu całej skory pomógł mi mój niezawodny instynkt  samozachowawczy wyrobiony w ciągłych potyczkach i walkach na wszystkich frontach Mandżurii. Kochani, naprawdę  sam nie wiem w jaki sposób znalazłem się na naszym podwórku
Maurycy.  Widzę, że dziadek Jacek miał dziś dużo  szczęścia, bo rany nie są zbyt poważne. Myślę, że parę zimnych kompresów  i  wypoczynek wystarczy na pozbycie się wszelkich dolegliwości. Większy problem  będzie z wózkiem, bo ktoś urwał cały tłumik, a koła nadają się tylko do wymiany.
Dziadek. Zimne okłady na głowę to głupstwo. Ciekawi mnie tylko kto będzie płacił alimenty dla Murzyna?
Hochsztapler pan jesteś panie starszy! Zwykły hoch... hochsztapler!!!

Offline Leon74

  • Łebmajstrowy
  • Pierdziel
  • Ekspert Toaletowy
  • *
  • Wiadomości: 714
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-1
  • Płeć: Mężczyzna
    • 33741
    • Rodzina Poszepszyńskich Łebsajt
Odp: Odcinek Rodziny Poszepszyńskich nr 2
« Odpowiedź #1 dnia: 02 Lipca 2007, 01:10:00 »
Powyższy odcinek jest już na naszej stronie pod adresem:
http://poszepszynscy.info/tfurczosc/tom2.html
Ewentualne poprawki kosmetyczne zrobię jutro (czyli dziś, bo już jest po północy :) ).
Niedługo pewnie powstanie spec podstrona Toma, już omawiam sprawę z Baaderem.
« Ostatnia zmiana: 02 Lipca 2007, 01:28:03 wysłana przez Leon74 »
"Obsesja destrukcyjna dezawuuje krańcowość".
Pzdr, Leon Junior (widzący).

Offline Cezarian

  • Pierdziel
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 51637
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ja tu tylko bałaganię...
Odp: Odcinek Rodziny Poszepszyńskich nr 2
« Odpowiedź #2 dnia: 02 Lipca 2007, 08:40:08 »
Jest trochę literówek i brakujących ogonków.

« Ostatnia zmiana: 02 Lipca 2007, 09:11:16 wysłana przez Baader »
Ceterum censeo Carthaginem esse delendam.

Offline Baader

  • Hydraulik
  • Kombatant Wojny Rosyjsko-Japońskiej
  • *
  • Wiadomości: 3839
  • słoiki dżemu truskawkowego +25/-2
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Odcinek Rodziny Poszepszyńskich nr 2
« Odpowiedź #3 dnia: 02 Lipca 2007, 09:12:45 »
Jest trochę literówek i brakujących ogonków.



Właśnie widzę, zdaje się, że sprawdzaczka nie zastąpi użytkownika w 100%. Może to, swoją drogą i lepiej? Poprawię to sukcesywnie w ciągu tygodnia.

PS: ta poprzednia edycja postu Cezara to ja - przerażąjące ale okazało się, że jestem w stanie to zrobić, gdy odruchowo kliknąłem nie tę ikonkę co trzeba z zamiarem odpowiedzi. Przywróciłem stan poprzedni, of kors.
Hochsztapler pan jesteś panie starszy! Zwykły hoch... hochsztapler!!!

Offline Leon74

  • Łebmajstrowy
  • Pierdziel
  • Ekspert Toaletowy
  • *
  • Wiadomości: 714
  • słoiki dżemu truskawkowego +65535/-1
  • Płeć: Mężczyzna
    • 33741
    • Rodzina Poszepszyńskich Łebsajt
Odp: Odcinek Rodziny Poszepszyńskich nr 2
« Odpowiedź #4 dnia: 02 Lipca 2007, 12:46:09 »
Właśnie widzę, zdaje się, że sprawdzaczka nie zastąpi użytkownika w 100%. Może to, swoją drogą i lepiej? Poprawię to sukcesywnie w ciągu tygodnia.

Nie ma sensu, abyś to robił, gdyż już powstawiałem tagi, dziś to dokładnie przeczytam i poprawię.
Poprawiony tekst musiałbym "obtagować" od nowa, a to sporo roboty (nazwiska trzeba pogrubiać), lepiej poprawić już ten kod.
"Obsesja destrukcyjna dezawuuje krańcowość".
Pzdr, Leon Junior (widzący).