Postanowiłem się ostrzyc. Poszedłem więc do pierwszego lepszego fryzjera. Była kolejka, ale w sumie nigdzie mi się nie spieszyło, postanowiłem więc zaczekać.
Dzień dobry, można?
Proszę bardzo, ale musi pan poczekać, kolejka.
Mam czas, poczekam.
No to zapraszam.
Pan ostatni? – zapytałem ostatniego w ogonku gościa.
Tylko przypadku gdy pan zrezygnuje – odparł filozoficznie.
Usiadłem obok filozofa i aby nie być narażony na zaczepki przymknąłem oczy. W tle słyszałem konwersację, w której na szczęście nie musiałem brać udziału.
A widział pan jak ten Gołota przegrał?
No! Ale on to nic nie potrafi. Po co on się boksuje?
Nie wiem po co, ale wiem za to czemu przegrał.
No czemu?
A bo go premier poparł i stwierdził, że ufa, iż Gołota wygra…
No tak, ostatnio wszyscy którym premier ufa i których popiera to mają przekichane…
To nie jest tak do końca. To wina Adamka – bo nie dał się trafić…
Możesz pan mieć rację - gdyby Gołota go trafił, to mógłby sobie jeszcze rękę zwichnąć…
Zapadła cisza. Widać podniecenie ostatnią walką Gołoty trwało tyle samo co sama walka.
Szefie – może pan włączyć radio?
Nie mogę. Zaiks by mnie zbankrutował.
Patrz pan, ten Zaiks to jak moja żona, ciągle mu mało.
No… mafia panie, mafia.
A właśnie - słyszał pan, że ZBOWiD zakazał zatrudniać jednorękich bandytów?
Poważnie?
Szwagier mi mówił.
A skąd szwagier wie?
A bo ma znajomego ortopedę, który mu mówił, że ktoś się pytał jego kolegi, ile by kosztowało przyszycie drugiej ręki jednorękiemu bandycie.
A po co?
Podobno żeby jakąś ustawę obejść czy co…
Czego to ludzie nie wymyślą… I co ten ortopeda?
Okazało się, że to nie był ortopeda tylko agent i tamtego gościa zamkli.
Zamknęli!
Też. Ale teraz w całym szpitalu nie ma kto operacji robić, bo ten agent to już odszedł, a takie cuda wyprawiał na sali operacyjnej, że z całego województwa do niego zjeżdżali…
Co pan powie, ale ich tam dobrze szkolą…
Ponownie zapadła cisza. Na krótko. Na tapetę weszły sprawy gospodarcze.
Wie pan, że mają wprowadzić podatek od tych co umieją pływać?
A to dlaczego?
A bo to przez nich padły stocznie. Ludzie nauczyli się pływać i nie potrzebowali już statków…
A pewnie, niech płacą.
No ale od tych co nie umieją pływać też ma być podatek.
O nie! A to dlaczego???
No bo mogą się nauczyć, więc tak na wszelki wypadek. Prewencyjne. Tak wymyślił sam premier.
Cwany lis…
Nie Lis, premier. I pieniądze mają pójść na stocznie. A trochę na film o stoczniach.
A kto niby ma kręcić ten film o stoczniach?
Był jeden kandydat, ale coś go zatrzymało i teraz to już nie wiadomo…
No, to może by tak nakręcił tam film o tym zderzaczu hadronów co go to znowu uruchomili? Słyszał pan?
Ta, słyszałem. I zaraz pewnie prąd podrożeje. Wiesz pan ile to prądu żre? I gaz, bo to zawsze drożeje razem.
I wódka! A ciekawe kto zapłaci za te zderzenia?
Chyba mają auto-casco?
Auto-casco, auto-casco. To znowu ubezpieczenie wzrośnie…
Do niczego ten rząd.
Masz pan racje - do niczego.
Rozmówcy zamilkli. Prapoczątki świata to nic w pespektywie kolejnych podwyżek i słabości koalicji. Myślałem już, że wyczerpali wszystkie tematy - no bo cóż większego po takim zderzaczu może się trafić? Myliłem się jednak. I to bardzo.
O!, a widzi pan tego tu? Udaje że śpi, a pewnie wszystko słyszy. Pewnie wszystko to potem opisze.
Znamy takich. Opisze, da do gazet lub radia i będzie wstyd. Słyszał pan co one w tym radiu wyrabiają?
Nie, bo fryzjer nie chce włączyć…
No tak. Ale podobno jest tam i tak lepiej niż w telewizji.
W tej telewizji panie to jest najgorzej. Gorzej nawet niż w PZPN.
Niemożliwe. Nic nie może być gorsze niż PZPN. To jest fizycznie niemożliwe.
A Łódzkie Pogotowie? A mecz ze Słowacją? A Vista? A sejm?
Hm, no ciężko powiedzieć… Coś w tym jest.
Chyba trudno a nie ciężko. Ale a propos pogotowia - wie pan, że u tego ładnego wicepremiera zbadali puls?
I co z tego?
Niby nic, ale wyszło, że tętno to ma 7.
Niemożliwe, ludzie tyle nie mają.
Ludzie nie. No ale w sumie powiedz pan, po co ma mieć większy puls? Wszak ma samych swoich dookoła, a teraz spokój i ciszę…
Niby tak.
Odetchnąłem z ulgą, że zeszli ze mnie. Przedwcześnie. Widać wicepremier z tętnem jak nieboszczyk także nie wzbudził żywszego zainteresowania.
Widzi pan tego? Znowu udaje że śpi, a gałki mu się ruszają.
Myśli pan że podsłuchuje? I opisze?
E, chyba nie. Popatrz pan na tę wysuniętą szczękę. Nie znamionuje inteligencji.
Pozory mogą mylić. Widział pan zdjęcie Dody?
Fakt.
Schowałem szczękę, wysunąłem czoło. Nie pomogło.
Widzi pan? Mutuje…
Pewnie zjadł dużo zmutowanej soi. Taka soja to może z człowieka nawet ośmiornicę zrobić…
Przeraziłem się nie na żarty. Nie chciałem mutować w ośmiornicę. Szybko otworzyłem oczy, wstałem i wyszedłem, nie skorzystawszy z w końcu usług fryzjera. Ostrzygę się gdzie indziej - postanowiłem.
Rozglądając się ostrożnie czy nikt nie patrzy, szybko podrapałem się czwartą ręką w siódmą czułkę, wyjąłem kanapkę z niebieskiej marchwi, zjadłem, wypiłem małpkę… wina z rzodkiewki i odleciałem do pracy. Tu blisko, na Wiejską…