Dziwne sąd drogi doktorantów, oczywiście nie tylko drogi kariery ale i obiegu myśli. Na przykład nasza powszechnie znana i szanowana koleżanka, nie mogąc zostać lekarzem, postanowiła chociaż zostać doktorem. Prawa. Jak na osobę młodą, ale już z pewnym życiowym doświadczeniem, ma bardzo skonkretyzowane poglądy, a przede wszystkim bardzo skutecznie tworzy pozytywną atmosferę negatywnego nastawienia. Na przykład, to ona jest autorką tak zwanego „Koła uczucia”. Jej zdaniem obieg uczucia wygląda tak: obojętność – miłość - miłość i nienawiść – nienawiść - obojętność, przy czym, obojętność, jak się ładnie wyraziła, jest fakultatywna, co zresztą nie wpływa na zamknięcie koła tylko jego promień. W tym kontekście nie dziwi jej stwierdzenie, a zarzeka się, że jako asystent na uczelni wie, co mówi, że każda studentka to jawnogrzesznica. Nie dziwi, bo mieści się w definicji uczuciowego koła, jednak rodzi inne problemy. Otóż na moją – a jakże – głowę spadło wytłumaczenie naszym co nieco zszokowanym praktykantkom-studentkom, że gdyby, co się oczywiście nigdy, ale to przenigdy nie wydarzy, ktoś do którejś z nich powiedział, naturalnie zupełnie przypadkowo, „ty jawnogrzesznico”, to naturalnie tylko w dobrym tego słowa znaczeniu. Myślał po prostu o jej drodze na studiach prowadzącej prosto do doktoratu. No, chyba, że nie chodziło o drogi, tylko rogi studenckie? Ale to już zupełnie inna historia.