Wczesnym świtem kolo 9 rano udało zebrać się nam na śniadanie. Nasz hotel był typu B&B, a więc chętni mogli zjeść jedno śniadanie w hotelu, a drugie w klubie (za kupon). Skorzystali oczywiście z tego Ramole, a zwłaszcza Grzechu i Rychu. Dżemu nie podawali, był za to miód, choć bez boczku. W tak zwanym międzyczasie zjawiły się tak nieznane osoby jak Maria Czubaszek, Andrzej Zakrzewski czy Artur Andrus. Kosy nie było…
Na 11 przewidziana była próba, gdzie podążył oczywiście i Stefan, ze swą nieodłączną, analogową kamerą. Na próbie jak to na próbie – każdy chyba wie
. Ustawienie światła, dźwięku, mikrofonów, rekwizytów, itp. – jak to na próbie.
Rozglądając się, Stefan zauważył gości, dziwnie podobnych do lekarzy z Leśnej Góry. I gdy już miał zażartować okazało się, że to faktycznie obsada – Opania&Opania. Przyjechali jako gwiazda i przyszli na próbę.
Próba jak to próba – skończyła się standing ovation w wykonaniu… mikrofonów.
W międzyczasie Stefan przeszedł na Stefan z Arturem i pojechał z nim do hotelu na obiad.
Po obiedzie (dwie fury ziemniaków z.. widelcem) czas było na udanie się na koncert galowy. Niestety, galowa marynarka Stefana (był z nią podczas lądowania człowieka na księżycu) została zarekwirowana przez Ramoli, bo pasowała im wyglądem (i zapachem) do skeczu, Stefan wystąpił więc soute…
I nastąpiła godzina 15, 30 minut przed godziną W. Stefan chytrze ulokował się w lewej kulisie i miał oko na wszystko, szczególnie na bufet, w którym akurat nie było paluszków.
Uzbrojony w wierną kamerę Stefan filmował co się dało a także to, czego filmować mu nie było wolno. Robił więc to szybko.
Skecze zza kulis wyglądają zasadniczo inaczej niż z widowni i widoku tego nie da się porównać z niczym. Stefan zachował się jednak na miejscu, nie plątał się po scenie, nie pluł do mikrofonu (do czasu) i obserwował wszystko bystrym(?) okiem satyryka.
Po prezentacjach konkursowych nastąpiła przerwa, a po niej wystąpili Bartosz i Marian Opania oraz Goebels, wróć, Andrzej Grabowski, czego kamera Stefana nie uwieczniła, bo jej nie było wolno.
I nastąpił ten wyczekiwany moment. Faworyci Stefana zajęli pierwsze miejsce za skecz o GPS, (niezły, polecam, był w refundowanej AR z 10.06.2008).
A Złotą Kosę (Złotego Kosę?) otrzymali bliżej nieznani Adam Świć i jakiś jeszcze jeden, którego Stefan nie zna nawet z widzenia.
Cdn…