Przerażająca Tfurczość Własna > Rodzina Rodzinie, czyli nasze własne odcinki

Odcinek 5: Kino bardzo domowe (finał)

(1/1)

Urzędnik:
<w oddali szum rzeki>

Grzegorz: No, i w zasadzie jak się przeprawimy? No, czy immamentny syn i immamentna żona mają pomysł?

Maryla: już obibok szuka wymówek?

Grzegorz: Kto? Że niby ja?

<w tle słychać stękanie dziadka>

Maryla: Ty, ty! Obibok jeden. Jest praca, to ten narzeka że nie ma dojazdu i migać się próbuje.

Dziadek: Spław zrobimy wpław do tej emigracji.

Maurycy: Nie kłóćcie się. To bardzo źle wpływa na dzieci szkolne.

Grzegorz: Niby gdzie tu są dzieci?

Dziadek <zasapany>: Chodzi o Maurycego, baranie. Pomóż mi ktoś z tym sznurkiem.

Maurycy: O, a teraz pętelka… przepuścić pod łokciem… na supełek czy kokardkę?

Dziadek: Na kokardkę, kretynie, przecież muszę się na wyspie rozsznurkować!

Grzegorz: Co dziadek kombinuje?!

Maryla: No spłyniemy na dziadku jak za dawnych czasów. Najprawdopodobniej.

Dziadek: Na „Przemku” spłyniecie!

Maurycy: Tylko żeby dziadek się znowu na robaka nie skusił. I czas na wodowanie!

<plusk wody>

Dziadek: To wsiadacie?

Maryla: No wsiadamy! Kobiety i dzieci przodem, obiboki na końcu.

Dziadek <krzycząc przerażony>: NIE! Kobieta na przedzie, Grzegorz na środku, a Maurycy z tyłu, żebym się nie przechylił na rufę albo na dziób.

<odgłosy szamotaniny, przepychania>

Dziadek: Wszyscy usadowieni? To jak mawiał Sebek Sewastopolski: PŁYNIEMY!

<odgłosy stóp taplających się w wodzie>

Grzegorz: Daleko jeszcze?

Maryla: Nie, już widać wyspę… O! A co to? Pan Włodek, pani Włodkowa, pan Słowikowski… i jeszcze jacyś ludzie. <krzycząc> AAAAA!!! WOLNIEJ, OJCZE!

<odgłosy kraksy>

Panna Inga: O jej! Ale państwo się urządzili. Normalny abordaż na mieliźnie.

Maryla: Dzień dobry, panno Ingo. Dzień dobry, państwo Włodkowscy.

Grzegorz: Dzień dobry. No, panno Ingo… widzę że ma pani spory, w zasadzie, personel. Czemu panna jest taka smutna?

Panna Inga: A… Cóż… Bo ten personel…

<głos młodej kobiety>: Nie, żaden personel, ja z NFZ jestem. Alicja Tworkowska.

Dziadek: Ohoho, chorować przy pani to byłby zaszczyt! Tak chorować obłożnie…

<głęboki, męski głos>: Makolągwa, Kazimierz. Z Zakładu, do usług.

Dziadek: Znałem jednego Makolągwę, pan to pewnie jego…

<piskliwy głos męskiego niedorostka> Zachary Drożdżówa, En-Jot-Wu… no z „Czwartaków”.

Dziadek <niezadowolony>: Żeby tak cały czas przerywać?! Co to za maniery?

<dudniący głos starca> Ojciec Eustachy, diecezja wodna.

Maurycy: Przestańcie się witać i pomóżcie mi wciągnąć dziadka na ląd i go odsznurkować, bo go zaraz prąd porwie!

Dziadek: Nie dziadka, tylko Przemka.

Makolągwa: To Jacka czy Przemka?

Dziadek: W sznurkach Przemka, bez sznurków Jacka. Albo na odwrót.

Zachary: To nieważne.

<szamotanina w tle>

Eustachy: Czy mogę zaczynać?

Alicja: Nie widzę przeszkód. <krzykliwie> DO SZEREGU! DARMOWY, REFUNDOWANY ZABIEG BĘDZIE!

Zachary: Zbióóóórka, obywatele!

Grzegorz: Żeby tak, mnie, konserwatora maszyn w zasadzie w szereg zaganiać?!

<odgłos przeładowanej broni> Zachary: Rach-ciach, bo będzie świst i po ptakach!

<odgłosy szurania i niezadowolone szepty>

Maryla: A co to za chamstwo, najprawdopodobniej?!

Dziadek <rozanielonym głosem>: Nie chamstwo, a branka do carskiego wojska. Jak w niezapomnianym roku tysiąc dziewięćset czwartym…

Makolągwa: Jaka bramka? Tu nie ma bramki, bramki to na autostradach będą. Ojcze Eustachy, możemy zaczynać.

Eustachy: Nareszcie. Gdzie to kropidło… o, jest. Pani Tworkowska, poproszę o wiaderko.

<odgłos stawianego na twardym, pełnego wiadra i chlupot wody>

Eustachy: Dziękuję… a więc. Pierwsza!

Bożena: Co mi tą wodą zgnitą po oczach!

Eustachy: Drugi!

Pan Włodek: Ah, szczypie, szczypie!

Eustachy: Trzecia!

Panna Inga <rozpaczliwie i płacząc>: OJEJ!

Eustachy: Czwarty, piąta, szósty, siódmy i ostatniego w łeb kropidłem, bo zboczeniec!

<odgłosy zamieszania>

Grzegorz: Panno Inga, i pani tak pozwala hańbić w zasadzie schedę po siostrzeńcu?! Rządzić się jakimś łapserdakom?!

Makolągwa: Jaką schedę, jakiego siostrzeńca?

Panna Inga: Panie Grzegorzu… ale ja panu mówiłam, że mój siostrzeniec jest postacią fikcyjną.

Maryla: Ah. Fakt. Coś mi tu od początku śmierdziało, ale najprawdopodobniej nie tłumaczy to tego kropienia, tego wariata z kałachem ani nic.

Alicja: Ja wytłumaczę. Otrzymali państwo po dawce, a niektórzy po trzy dawki refundowanego środka. Dokładniej wody z źródła młodości. Winni państwo odmłodnieć o trzydzieści do czterdziestu pięciu lat.

<chór głosów> Coooo?

Makolągwa: No właśnie to. Niniejszym mocą nadaną mi przez ZUS odmładzam wszystkich państwo, państwa sprawy emerytalno-rentowe kieruję do ponownego rozpatrzenia po weryfikacji wieku przez komisję lekarzy-orzeczników, nowe metryki otrzymają państwo z urzędu jak już się wszystko wyjaśni. Panie Zachary, rozgoń pan towarzystwo. Za godzinę jest kolejna grupa.

Zachary: Taaaa, jest! Poszli mi stąd, tam jest bród, na brzeg, do komunikacji miejskiej i czekać!

<odgłos szurania stóp>

Grzegorz: Panno Ingo… ale za meliorację pani zapłaci?

Panna Inga: Zapłaci osobiście mój siostrzeniec.

======
Od autora: Pozwolę sobie zauważyć, że elementu realizmu magicznego już były, choćby afera żabowa z udziałem Maryli. A że planuję wplątać "trochę" zjawisk współczesnych, to albo bohaterów musiałem odmłodzić, albo wprowadzić nowe pokolenie, albo pisać o dobiegających setki (lub ich przebiegających) bohaterach.


Cezarian:
Myślę, że skutkiem odmłodnienia będzie przede wszystkim ponowne zagonienie tych darmozjadów do pracy, a przede wszystkim - co oczywiste - zaprzestanie przez ZUS wypłacania świadczeń?

Urzędnik:
Między innymi ;)

Cezarian:
Z pewnym nieukontentowaniem nie dostrzegłem w kolejce psa Murzyna! Czy to oznacza ostateczne rozwiązanie kwestii Murzyna?

Urzędnik:
Już w pierwszym odcinku pies Murzyn uciekł na skrzydłach własnych. Nie jest jednak wcale powiedziane, że syfonu nie trzeba będzie znowu przepychać.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

Idź do wersji pełnej