Laser to nie tylko gwiezdne wojny, ale także proza fizykoterapii. Zabieg prosty, łatwy i przyjemny, bo tylko człowiek leży, a te 4 minuty jakoś się wytrzyma bez zrobienia afery. Tylko, czy na pewno? Wczoraj gdy wzmiankowany laser zapiszczał na koniec zabiegu, pojawiła się przesympatyczna praktykantka mówiąc znajomym głosem:
- Już po wszystkiem.
Wówczas głośno i długo wypuszczając powietrze, pytam, czy mogę już oddychać? Wywołało to konsternację naszej młodej fizjoterapeutki:
- To pan nie oddychał?
- Nie, pani koleżanka powiedziała, że mam na czas zabiegu wstrzymać oddech – odpowiadam.
Stopień zdziwienia, przynajmniej sądząc po powiększonych oczach rośnie:
– To pan nie oddychał przez cały zabieg?
- Tak, ale to przecież tylko 4 minuty. Wie pani, jaki jest rekord świata na bezdechu?
- Tak, słyszałam, ponad 20 minut.
- Zgadza się, 24 minuty i 36 sekund. A wie pani, kto pobił ten rekord?
- Nie mam pojęcia.
- Jedna dziewczyna podczas nocy poślubnej.
Atmosfera tak się rozluźniła, że już nie dociekaliśmy, czy rekordzistka wstrzymywała oddech bo była dziewicą, czy dlatego, że nie była. Ustaliliśmy natomiast niedowołanie, że podczas hydromasażu nie będę musiał wstrzymywać oddechu. Dobrze, bo to 15 minut, a ja jestem już po nocy poślubnej.