ZA KRÓTKA SKÓRA
Pewien turysta zagubił się w śnieżnej nawałnicy. Parł do przodu na oślep, a jakiego kierunku by nie obrał - robiło się coraz górzyściej i zaspowaciej. Już miał paść z wyczerpania i zamarznąć, kiedy natrafił na szałas, od nawietrznej malowniczo otulony zaspą. W środku migotało światełko. Ostatkiem sił naparł na drzwi, ale nie ustąpiły, bo to były drzwi odmykające się na zewnątrz. Jednak, nocujący tam stary baca miał słuch i coś dosłyszał. Otworzył i zapytał: He?
- Panie baco, ja właśnie o mało ducha nie wyzionąłem w tej śnieżycy. Nie wiem, jak to się stało, że udało mi się wypatrzyć ten budynek. Mogę przenocować?
- Nima miejsca.
- Ale, jak to?
- No, bo miejsca nima. Same graty - ino jo sie miescem.
- Ale nie wcisnąłbym się gdzieś? Bo ja nie dam rady już iść dalej.
- Musiołbyście chyba se mnom spać. Ale tego nie radzem. Bo mom za krótkom skóre.
- A to ja mogę bez skóry. Skulę się w kąciku i prześpię. Dobrze?
- Nie wiem, cy to sie udo. Mozecie próbować, kie wom zolezy, ale na własnom odpowiedzialnoś.
Ułożyli się jakoś, baca zdmuchnął lampkę i zaraz zachrapali. Nie minęła minuta, kiedy przybysza obudził atak straszliwego smrodu. Zerwał się na nogi i głową walnął w powałę. W ciemności zaczął wrzeszczeć z trwogi. Obudził się baca i pyta: Cego?!
- Baco, co to jest?! Czujecie ten smród?
- Dy, jo uprzedzołek, co mom za krótkom skóre. Kie zawrem ocy, to sie mi dupa łostwiera.