A, to zależy w której.
Jeśli chodzi o Kobułty to klikamy na adres strony internetowej i chwilę kontemplujemy zdjęcia. To może być przykre, jak ktoś jest molem książkowym, ale dzielnie kontemplujemy. Następnie wysyłamy Pocztą Polską na adres ze strony internetowej książki i zabawki, mając na uwadze specyfikę biblioteki - szkolna biblioteka na wsi. Obstawiam, że przychodzą nie tylko uczniowie, dorośli też stracili źródło informacji i rozrywki, oraz punkt, w którym można było w kulturalnej atmosferze oplotkować całą gminę

Czyli w zasadzie biblioteka szkolna, z funkcją biblioteki ogólnej i świetlicy.
My z dzieciakami zbieramy ksiąźeczki dla maluchów. Mój pierwszy traktorek. Gdzie jest moja kaczuszka. Jak Walduś został premierem... No takie. Jak już uzbieramy zamierzamy je udostępnić w miejscu publicznym, gdzie przychodzą rodzice z targetem docelowym*, żeby każdy mógł sobie wziąć co zechce. Idea jest taka, że takie książeczki, jak się v nich wyrośnie, lądują najczęściej w koszu. A są dzieci w wieku targetowym, które w życiu w rączkach książeczki nie miały, bo rodzice mieli pilniejsze potrzeby. A mnie zależy na wychowaniu sobie takiego pierwszoklasisty który już wie, jak się książkę otwiera, chociażby. I widział kiedyś litery. O. Nie mówiąc już o wychowaniu klienta dla dużych koncernów wydawniczych, wiecie. Jak nie będzie młodego czytelnika, to nie będzie popytu i nie będzie książek. To co ja będę na emeryturze czytać?
Więc jakbyś miał coś w stylu Mój pierwszy kodeks cywilny, albo Abecadło na przekrętach wpadło, to poproszę

Względnie zorganizuj coś takiego w Białymstoku, to podeślę ci materiały propagandowe.
_________________________
*przychodnia, apteka, przedsionek kościoła...