Prokuratorowi wojskowemu coś strzeliło do głowy. A w zasadzie sam sobie strzelił. I nie trafił.
Przymiotem wszakże boskim
dla dam i czystych dziew
to było w Czartogromskim,
że strzelał Czartogromski
z miłości sobie w łeb.
Nie trafiał doń
porucznik dłonią śmiałą.
Czy to, że dłoń mu w tym momencie drgła
czy to, że skroń
być może miał zbyt małą –
on nadal żył i fama o nim szła.