Świadek Andrzej R. zeznaje: Gdy usłyszałem hałas, odrzutowo odwróciłem się w tamtą stronę.
Pozwana wykorzystała dla siebie trzy miejsca w grobowcu, co jej powinno całkowicie na dzień dzisiejszy wystarczyć.
Oskarżyciel leżał na podłodze we wspólnym korytarzu i nic nie mówił, a tylko rękami dawał fałszywe znaki, że umiera.
W bójce udziału nie brałem, ponieważ się spóźniłem.
Dochodząc alimentów od ojca mego pozamałżeńskiego dziecka, pragnę nadmienić, że należy mi się także odszkodowanie za krzywdę utraty panieństwa, nie wiem tylko, w jakiej wy-sokości – i dlatego proszę, aby to ustalił
Wysoki Sąd na podstawie własnych doświadczeń.
Płaszcz, o którym mowa, był rzeczywiście własnością nieboszczyka, ale nieboszczyk wkładał go na siebie tylko wtedy, gdy mu było zimno.
Wyjechałem z żoną furmanką na pole, a tam oskarżona zaczęła rzucać w moją żonę ka-mieniami. Krzyknąłem wtedy: Niech pani przestanie rzucać, bo może pani trafić konia w oko.
Leżałem ze zmarłym w jednej sali szpitalnej i w związku z tym wielokrotnie ze zmarłym prowa-dziłem rozmowy, w których zwierzał mi się z całego życia, stąd znam jego stosunki rodzinne i okoliczności pisania testamentu.
Wyprowadzając się z mieszkania, zabrałem wszystkie swoje rzeczy, również teściową.
Rzeczywiście dokonałem zaboru mienia w przedmiotowym sklepie, ale zabrałem stamtąd tylko konserwy, ser i wódkę, czyli artykuły pierwszej potrzeby.