A ja właśnie powróciłem po kolejnym przepięknym weekendzie pod Oleckiem. Woda, rybki, wszędzie dym z ogniska i smak pieczonych w nim ziemniaków, maślaki i kozaki, alpaki, gitary, pragermańska grusza, wykopki, a kto wie, czy także co nieco duchów?
Krótko mówiąc palce lizać i to - na szczęście bez internetu i w zasadzie bez zasięgu telefonów.