Raz, że Grzegorz nie ma klasy i wstaje rano budząc małżonkę.
Dwa, że jeszcze nie mam urlopu. Rozdanie świadectw jest w piątek. Dzisiaj mam zebranie zespołu, posiedzenie komisji, podpisywanie świadectw i odbieranie słodkich i pachnących załączników końcoworocznych od klas innych niż moja. No hej, obowiazki reprezentacyjne też mam w przydziale. Nie mogę olać dzieci biegnących z laurką i czekoladkami, bo to by było niewychowawcze (i normalnie chamskie, nie?), mimo, ze z czekoladek lubie truskawki i winogrona.
A, i po południu wybieram się zrealizować załącznik wręczony mi wczoraj przez moich. Dla uniknięcia nieporozumień ustaliliśmy sobie miesiąc temu wytyczne, to wiedziałam co to mniej więcej będzie (bon do empiku). Ale nie wiedziałam, w jakiej kwocie...
Dżizas, jaki ta klasa miła w tym roku budżet
Wczoraj na kino i maca wydałam z klasowych sześć stówek. Bon też nie opiewa na drobne pieniądze. A kwiaty? (doniczkowe, zgodnie z wytycznymi) A załączniki dla reszty grona? A organizacja balu pożegnalnego dla dzieciaków? Nawet nie chcę podliczać, ale mało to nie było...
Inna sprawa, że egzekucja składek była wyjątkowo skuteczna.
Jakbym kiedyś zaginęła w górach, to wyślijcie po mnie panią przewodniczącą rady klasowej z jakąś sprawą, na pewno mnie znajdzie
Taki zespół to mi się już nie trafi...