A, no więc, dwa szpaki zobaczyły idącego ślepego i namówiły się, że zrobią mu zrzut precyzyjny na głowę. Przybrały właściwą prędkość nalotową i bęc! bęc!, ale w chodnik, bo ślepy wykonał precyzyjny podwójny unik i uniknął. Szpaki się stropiły, zrobiły nawrót, obliczyły poprawkę i dubeltowymi ładunkami - trzask trzask! trzask trzask! Ale ślepy odstawił dwa podwójne uniki i znów był górą. Wtedy szpaki się zdenerwowały, obleciały okoliczny park i ponamawiały wszystkie napotkane wrony, gawrony i co tylko miało po dwa skrzydła, a z tyłu odbyt. Cała eskadra nadleciała z obelżywym krakaniem, gotowa zrównać przeciwnika z guanem. Rozległo się zmasowane tra ta ta ta, bum bum bum i jebudu! Jednakowoż ślepy był na i na to za dobry, bo nagle zademonstrował taki breakdance, że wszystkie pociski poszły na marne. Jaki z tego morał?
- Ślepy gówno widzi.
Wiadomo przecież, żę gołąb to na dach, a "zwłaszcza" na parapet.
A propąsik gołębia na parapet, to przypomina mi się anegdotka z mojego bogatego życia miłosnego, ale żeby nie bałaganić, wstawiam ją w wątku „anegdoty”.