Jeszcze raz ja. Z refleksją na dobranoc.
Dzisiaj na rondzie pod wystarczająco już (zdawało by się) abstrakcyjną palmą, na placyku przed Empikiem, zmaterializowała mi się bałkańska orkiestra dęta. Kwintet blaszany, jak z Kusturicy, albo od Bregovicia.
Wrażenie nierealności pogłębiał tłumek zasuwający z autobusu na tramwaj i odwrotnie, zupełnie nie zwracający uwagi na ten mijany muzyczny fenomen. Nikt się nie zatrzymał.
KTSM, jaki jest sens takiego zapieprzania, jeśli nie można się nawet zatrzymać i posłuchać nagłej bałkańskiej orkiestry? Po grzyb tak zaiwaniać, dom, szkoła, dom, praca, dzieci, praca, szpital, renta, trumna, koniec?
Ja nie wiem, nie znam się, truskawki cukrem posypuję, wariat jestem...
Dobranoc.