Właśnie. Bardzo Bruksiana muzyka dzisiaj od rana leci. Tylko trudno jakoś się z tego cieszyć... Chociaż, z drugiej strony, to już lepiej świętować urodziny niż, tradycyjnie po polsku, rocznicę zgonu (jakaż radosna okazja)... Ale z trzeciej strony... U Pratchetta nieumarli właśnie deathsday świętowali, w końcu dla takiego wampira to dość istotna rocznica.
Chyba się zaplątałam...